Przyszłość Vadisa wciąż nie jest znana. Chce grać w Olympiakosie. W Warszawie oczekuje podwyżki. Nie chce trenować. Tyle wiemy na pewno. Władze stołecznej drużyny postawiły piłkarzowi ultimatum. Miał wrócić z Belgii i rozpocząć treningi. Deadline wyznaczono na niedzielę. O 17:00 miał już stawić się na pierwszym treningu. Nie stawi.
- "Relaks. Są w życiu gorsze rzeczy do zmartwień. Spóźniłem się na poranny lot, ale wieczorem będę w Warszawie" - napisał na Twitterze. Uznał, że tyle wystarczy.
Co zrobi Legia? W belgijskich mediach o transferze piłkarza do Olympiakosu rozpisują się dziennikarze od kilku dni. Transakcja wydaje się coraz bardziej prawdopodobna. Władze warszawskiej drużyny piłkarza pozbywać się nie chcą. Próbują negocjować. Tyle że ten sprawy nie ułatwia, bo chociaż od tygodnia przebywa na dobrowolnym urlopie, dalej prowokuje mocodawców do bardziej zdecydowanych dziełań.
A nam, czytając tego Twitta, przypomina się tylko scena z "Poranku Kojota".
- Zadzwonimy do Pana.
- Ale ja nie mam telefonu.
- Okey, okey.
everybody should relaxe there are worse things to worry about, i missed my morning flight but i will be in warsaw later today ✌
— Vadis Odjidja #8 (@VadisOfficial) 2 lipca 2017