W pierwszej połowie aktywniejsi byli piłkarze Piasta, ale bramek nie zobaczyliśmy. Widzew miał też swoje sytuacje, a w jednej z nich wypożyczony z Legii Patryk Mikita mógł strzelać w dogodnej sytuacji, ale zdecydował się na podanie i bramka nie padła. W przerwie zawodnicy obu drużyn zapewniali, że po powrocie na boisko chcą "grać swoje".
SREBRO I BRĄZ POLSKICH PANCZENISTÓW - CZYTAJ RELACJĘ LIVE Z CAŁEGO DNIA IGRZYSK OLIMPIJSKICH W SOCZI
Boisko jednak szybko zweryfikowało te plany w przypadku Widzewa. W 47. minucie Marek Wasiluk obejrzał drugą żółtą kartkę i musiał opuścić placy gry. Zgodnie z oczekiwaniami Piast przejął w tym momencie inicjatywę, ale na jej potwierdzenie trzeba było poczekać. W 82. minucie piłkę do siatki Widzewa wpakował Bartosz Szeliga, który zapędził się w pole karne i odwracając się trafił piłkę piętą. Wydawało się, że Piast zgarnie komplet punktów, ale gospodarze wyrównali. W 87. minucie Marcin Kaczmarek dość szczęśliwie uderzył piłkę, ta poleciała w stronę brakim, odbiła się od poprzeczki, a następnie... głowy bramkarza Piasta i wpadła do bramki. Remis nie ucieszył nikogo. Widzewiacy mogą jednak cieszyć się, że udało im się wyrwać choćby punkt mimo gry w dziesiątkę. Zespół z Łodzi nadal pozostaje jednak na dnie tabeli. Do przedostatniego Zagłębia traci 4 punkty, ale zespół z Lubina swój mecz rozegra jutro.