Wisła Kraków - Cracovia 1:0 (0:0)
Bramki: Yeboah 52
Żółte kartki: El Mahdioui, Kliment, Sadlok - Jugas, Alvarez, Hanca
Wisła: Biegański - Gruszkowski, Frydrych, Sadlok, Hanousek - El Mahdioui - Yeboah, Plewka, Skvarka (90. Szota), Młyński (82. Szot) - Kliment (78. Hugi)
Cracovia: Hrosso - Rapa, Jugas, Rodin, Pestka - Sadiković - Rakoczy (72. Myszor), Knap (72. Loshaj), Piszczek (62. Alvarez), Hanca - van Amersfoort
Derby Krakowa zawsze budzą duże emocje, bez względu na zajmowane miejsce w tabeli przez obie drużyny. Stawka niezmiennie jest wysoka, o czym piłkarze wiedzą doskonale. Atmosferę derbów czuć było od pierwszych sekund spotkania. To było nieco elektryczne, ale tempo było całkiem niezłe. Pierwszy sygnał ostrzegawczy rywalowi dała Cracovia.
Już w pierwszej akcji groźnie głową uderzał Filip Piszczek, ale Mikołaj Biegański popisał się dobrą interwencją. Młody bramkarz Wisły Kraków Piszczka zatrzymał również kilka minut później. Tym razem zawodnik Cracovii oddał mocny strzał po ziemi, a piłka odbiła się od nogi golkipera. W kolejnych fragmentach to Biała Gwiazda dłużej utrzymywała się przy piłce, jednak niewiele z tego wynikało.
Bardziej konkretna była Cracovia, która powinna wyjść na prowadzenie w 33. minucie. Wówczas z metra głową uderzył Piszczek. Biegański jakimś cudem zdążył wyskoczyć i unieść ręce, dzięki czemu wybił futbolówkę niemal z linii bramkowej. I to przede wszystkim dzięki młodemu zawodnikowi Wisły na tablicy widniał wynik 0:0.
Po zmianie stron Wisła była bardziej konkretna w swoich atakach. Pasy zostały zepchnięte do defensywy, a efektem tego był gol Yawa Yeboaha w 52. minucie. Ghańczyk wykorzystał dobrą akcję kolegów i po podaniu Michala Skvarki huknął na bramkę Cracovii, a Lukas Hrosso nie zdołał zanotować skutecznej interwencji. Po straconej bramce podopieczni Michała Probierza starali się przejąć inicjatywę.
Choć Cracovii udało się przenieść ciężar gry na połowę rywali, bramka Biegańskiego nie była zagrożona. Pasy nie potrafiły przedrzeć się w pole karnej Białej Gwiazdy, dlatego o klarownych sytuacjach na wyrównanie nie było mowy. Wiśle udało się utrzymać prowadzenie do końcowego gwizdka.