Po imponującym początku sezonu Wisła dostała zadyszki, nie wygrała czterech ostatnich spotkań i straciła fotel lidera. W piątek utrzymała jednak dobrą passę na swoim stadionie. Mecz sędziował Daniel Stefański, ten sam, który w 8. kolejce pokazał Wiśle dwie czerwone kartki - Steve'owi Kapuadiemu i trenerowi Pavolowi Stano. Zawodnicy Wisły wyszli na murawę mocno zmotywowani i już w 1. minucie znakomity strzał z dystansu oddał Damian Rasak. Piłka poszybowała tuż nad poprzeczką. W 15. minucie piłkę wywalczył grający na prawej stronie Davo, podał do Łukasza Sekulskiego, a ten przełożył ją z prawej na lewą nogę i oddał strzał, z którym z trudem poradził sobie Frantisek Plach. W 35. minucie miała miejsce kuriozalna sytuacja. Krzysztof Kamiński wybijał piłkę od bramki, trafił w głowę Grzegorza Tomasiewicza, a odbita futbolówka wróciła i przeleciała nad poprzeczką. Chwilę później kibice nagrodzili oklaskami piękny strzał Rasaka z dystansu. Piłka leciała do siatki, ale po drodze odbiła się od nogi jednego z obrońców.
W 42. minucie w znakomitej sytuacji znaleźli się goście. Po dośrodkowaniu Jakuba Holubka strzelał Jorge Felix, a strzał obronił Kamiński. Do szatni piłkarze schodzili z bezbramkowym remisem, choć to Wisła stworzyła więcej sytuacji i zaliczyła więcej strzałów na bramkę. Po przerwie obraz gry niewiele się zmienił. Obie drużyny atakowały, ale żadna nie potrafiła stworzyć groźnej sytuacji pod bramką rywala. Wisła przeważała, ale wynik tego nie potwierdzał. Za to widać było, że płocczanie zgubili radość gry i łatwość zdobywania goli, jaką prezentowali w pierwszych sześciu pojedynkach tego sezonu. Niby potrafili doprowadzić piłkę pod bramkę przeciwnika, ale brakowało ostatniego strzału.
W 77. minucie boisko opuścił, z powodu kontuzji, Damian Kądzior, ale to nie osłabiło zespołu gości, którzy w 80. minucie mieli ogromną szansę na otwarcie wyniku. Tomasz Mokwa niby dośrodkowywał, a jednak piłka leciała prosto do bramki. Zawodnikowi Piasta nie udało się jednak zaskoczyć Kamińskiego. Podobnie dwie minuty później szanse na zdobycie pierwszego gola mieli płocczanie, ale po strzale Filipa Lesniaka piłka trafiła w słupek.
Wreszcie w 88. min padł gol po akcji dwóch zawodników, którzy kilka minut wcześniej weszli na murawę. Piękne podanie od Dominika Furmana dotarło do Milana Kvocery, ten strzelił, ale piłka odbiła się od Placha i poleciała do Marko Kolara, który bez namysłu skierował ją do siatki. Futbolówka odbiła się jeszcze od słupka i znalazła się w siatce. Jak się okazało, był to gol na wagę trzech punktów i powrotu, przynajmniej do soboty na fotel lidera.