Jacek Magiera

i

Autor: ARTUR HOJNY/SUPER EXPRESS Jacek Magiera

Między Rakowem a Legią

Wychowany w Częstochowie, ozłocony w Warszawie – Jacek Magiera o wyścigu po mistrzostwo i ligowym odkryciu [ROZMOWA SE]

2023-02-21 9:01

Za nami dopiero cztery wiosenne serie gier ligowych, ale wiele wskazuje na to, że – po domowej porażce z Zagłębiem Lubin – szanse Lecha na obronę mistrzowskiego tytułu są iluzoryczne. W grze o niego pozostaje więc lider, Raków, i trzymająca dystans siedmiu punktów straty Legia. Mecz tej ostatniej z Piastem oglądał na stadionie w Gliwicach Jacek Magiera, który podzielił się z „Super Expressem” refleksjami na temat rywalizacji o złoto.

Mistrzostwo kraju, Puchar i Superpuchar Polski, Puchar Ligi – to boiskowe zdobycze Jacka Magiery w roli piłkarza Legii. Jako jej trener, dopisał do tej listy jeszcze dwie kolejne mistrzowskie korony. Ale Częstochowa też ma w jego CV znaczące miejsce – tu się urodził, tu stawiał pierwsze piłkarskie kroki.

„Super Express”: - Walka o tytuł mistrzowski jeszcze przyniesie kibicom emocje?

Jacek Magiera: - Gdyby Legia nie wygrała w niedzielę Gliwicach, byłoby już – moim zdaniem –„po herbacie”. Ale dzięki skromnemu 1:0 wciąż jeszcze zachowuje dystans pozwalający jej mieć nadzieję na dogonienie Rakowa.

- Które z miast jest bliższe pana sercu?

- Nie potrafię odpowiedzieć. Oba są szczególne. Jestem wychowankiem Rakowa, ale największe sukcesy odnosiłem w Legii. Jako zawodnik, a potem trener zdobyłem tam wszystko.

- Czyli nie ma co pytać, komu pan będzie w tej rywalizacji kibicować?

- Nie (śmiech). Natomiast na pewno zdobycie tytułu przez częstochowian byłoby niespodzianką, albo wręcz sensacją.

- Zasłużoną?

- Jak najbardziej. To bardzo mądrze budowany klub. Ale mówię o sensacji, bo ja w tym klubie się wychowałem, a potem pilnie śledziłem jego losy. I pamiętam, że jeszcze całkiem niedawno, kilkanaście, a może nawet kilka lat temu problemy finansowe były tu ogromne; klub był wręcz na skraju upadku. Heroicznie ratowano go wtedy, by przetrwał, by się utrzymał na powierzchni. Teraz - po upływie naprawdę niewielkiego czasu – może być mistrzem Polski... Wielkie brawa dla właściciela, trenerów, piłkarzy.

- Raków to kandydat do spełnienia marzeń polskich kibiców o Lidze Mistrzów?

- Najpierw musi zdobyć tytuł (śmiech). A potem jest bardzo wiele zmiennych, od których taki sukces zależy. Losowanie, ale też polityka personalna: kto zostanie, kto odejdzie...

- Pracował pan nie tylko w klubach, ale i z reprezentacją młodzieżową. To boli, kiedy w drużynie kandydata do tytułu mistrza Polski wychodzi na murawę ledwie dwóch Polaków?

- Nie jestem w tej chwili w środku klubu, więc trudno mi to komentować. Pewnie, że chciałbym, aby w drużynach ligowych było jak najwięcej Polaków: zdolnych, utalentowanych... Ale – jak dla każdego trenera – nie ma dla mnie powiedzenia „młody – stary” albo „Polak – obcokrajowiec”. Jest tylko wybór „dobry – słabszy”. Owszem, Widzew i Legia w połowie lat 90. pokazały, że można zrobić Ligę Mistrzów, grając w zdecydowanej większości rodzimymi piłkarzami. Tyle że wtedy znacznie mniej naszych graczy wyjeżdżało z kraju. Dziś większość tych najlepszych po prostu gra już za granicą. Powtórzę jednak: wolałbym, żeby proporcje były odwrotne. By w ligowych drużynach było więcej Polaków, a z zagranicy – tylko prawdziwi „kozacy”.

- Udało się panu wypatrzyć w naszej lidze fajny młody talent, z reprezentacyjną przyszłością?

- Myślę, że najbliżej koszulki z orzełkiem jest dzisiaj Maik Nawrocki.

- Biało-Czerwoni mają nowego selekcjonera. Jaką drużynę narodową chciałby pan zobaczyć pod skrzydłami Fernando Santosa?

- Skuteczną przede wszystkim, zwycięską. Ale i grającą ładnie, wykorzystującą potencjał, który mamy.

Sonda
Kto będzie mistrzem Polski w sezonie 2022/23?
PKO Bank Polski Ekstraklasa Raport 20.02
Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze