ZAMIESZKI po fecie Lecha. KIBOLE zniszczyli wóz TVP, 59 zatrzymanych [WIDEO]

2015-06-08 17:54

Lech Poznań po pięciu latach wrócił na mistrzowski tron, ale do tego poziomu nie "dostroli się" wszyscy sympatycy Kolejorza. Gdy przenieśli się na Plac Mickiewicza na rynek, odpalali race, wybuchały petardy, a zniszczeniu uległ też wóż transmisyjny Telewizji Polskiej. Nad rozanielonym tłumem nikt nie panował. Policja zatrzymała w sumie 59 agresywnych kiboli, dwóch policjantów zostało rannych.

Piłkarze Macieja Skorży w ostatnim meczu 37. kolejki Ekstraklasy zremisowali 0:0 z Wisłą Kraków, choć do końca drżeli, aby zamiast fety nie było pogrzebu przy Bułgarskiej. Szczęśliwy "jeden punkt" udało się dowieźć do końca i można było rozpocząć świętowanie.

Fani Lecha przenieśli fetę na plac Adama Mickiewicza, gdzie zebrało się ponad 20 tysięcy kibiców. Churalnym śpiewom na cześć "Kolejorza" nie było końca, jednak nie obyło się bez zamieszek.

Brak interwencji ze strony policji

Kibole Lecha odpalali race, wybuchały petardy, a część z nich wspinała się na latarnie i znaki drogowe. Nie było widac policji, a rozanielony tłum bawił się w najlepsze i zaatakował wóz transmisyjny TVP. Zamaskowani chuligani wybili szybę oraz połamali anteny, a funkcjonariusze nie interweniowali.

- W pobliżu nie było żadnego policjanta, chociaż zgłosiliśmy napaść - powiedział reporter TVP Info jan Józefowski.

Innego zdania jest policja, która twierdzi, że nie otrzymała żadnych zgłoszeń, aby działo się coś niebezpiecznego.

- Do policji nie wpłynęły żadne takie sygnały. Zgromadzenie na placu Mickiewicza było zgłoszone przez przedstawicieli miasta. Również z tej strony nie mieliśmy żadnych uwag – mówił w TVP Info mł. insp. Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji. Dodał również, że plac miejski to nie stadion piłkarski i odpalanie petar, a także rac, "podobnie jak w sylwestra" nie jest zabronione.

Kibole Lecha Poznań na dachu wozu TVP

Pracownik Telewizji Polskiej w szczegółach opisał, to jak doszło do uszkodzenia wozu transmisyjnego. Dodał, że nie rozumie tego, czemu policjanci w ogóle nie interweniowali w tej sytuacji.

- Weszli na dach wozu, byli zamaskowani, nie można było nic zrobić. Nie było żadnej asysty policji - mówił.

Przypomniał również, że dzień wcześniej relacjonował fetę kibiców Barcelony po triumfie "Dumy Katalonii" w Lidze Mistrzów i podobne rzeczy w stolicy Niemiec były niedopuszczalne.

- Tam policja interweniowała w każdej chwili, byli przy nas, pytali, czy mogą jakoś pomóc, tutaj nie widziałem ani jednego policjanta. Dziwie się, że przy tak wielkich imprezach masowych nie ma zabezpieczenia policji – dodał. – Tutaj chuligani nawet chcieli mnie pobić – dodał.

Najnowsze