- Z żoną nosiliśmy się z takim zamiarem już rok temu, gdy wróciłem do Herthy. Niedawno kupiliśmy dom w Berlinie i klamka zapadła. Zostajemy tutaj. Przede wszystkim ze względu na córki - tłumaczy w rozmowie z "Super Expressem" Wichniarek.
Przeczytaj koniecznie: Wichniarek - lekarze pomogą mu strzelać
- Nie chcemy im przysparzać stresu związanego ze zmianą szkoły. Starsza - Majka, chodzi do trzeciej klasy i choć perfekcyjnie mówi po polsku, to ciężko byłoby jej nagle przenieść się do polskiej szkoły - dodaje. - A gdy mieliśmy z żoną po 22 lata i wyjeżdżaliśmy do Niemiec, w ogóle nie braliśmy pod uwagę, że możemy tu zostać. Życie często weryfikuje plany - uśmiecha się polski napastnik.
Wichniarek ma jeszcze roczny kontrakt z Herthą, ale umowa będzie musiała być - podobnie jak w przypadku innych piłkarzy - renegocjowana po spadku do II ligi. Budżet klubu ma się zmniejszyć z 75 do 30 mln euro.
Patrz też: Wichniarek ma receptę na stres
- Będzie to ustalał z klubem mój menedżer. Ja skupiam się na grze - podkreśla.
Wichniarek w Hercie zostanie, ale wielu jego kolegów odejdzie. Ofertę z Borussii Dortmund ma ponoć Łukasz Piszczek.
- Łukasz radzi się mnie w wielu sprawach, ale o ofercie z Borussii nic mi nie mówił. Myślę więc, że oficjalnej jeszcze nie ma - mówi Wichniarek, który wciąż nie ma dobrych stosunków z kibicami Herthy.
- Wiem, że tylko dobrą grą mogę zmienić nastawienie kibiców. W tym sezonie słabą postawą na boisku nie potrafiłem tego załagodzić. Ale wierzę, że pomogę Hercie za rok wrócić do Bundesligi - kończy.