Niestety, więcej niż o meczu Legii Warszawa z AZ Alkmaar mówi się o skandalicznych scenach, do jakich doszło w Holandii. Największe oburzenie wywołały zajścia po meczu, w wyniku których holenderska policja zatrzymała Radovana Pankova i Josue, a wcześniej poniewierała m.in. Dariusza Mioduskiego i szefa działu przygotowania motorycznego, Bartosz Bibrowicz. Świadkami niezrozumiałej awantury byli m.in. polscy dziennikarze, w tym reporter "Super Expressu". Napięcie powstało po tym, jak holenderskie służby podjęły decyzję o zamknięciu drzwi prowadzących z szatni gości do autokaru, w którym znajdowała się już część drużyny Legii. Nikt na miejscu nie był w stanie wytłumaczyć powodów, którymi najprawdopodobniej był fakt opuszczania stadionu przez kibiców "Wojskowych". Najwyraźniej Holendrzy obawiali się starć, do których miało dojść już przed meczem.
Zadyma przed meczem Alkmaar - Legia. Policjant stracił przytomność
Holenderskie media informują, że kibice Legii złamali ustalenia zawarte pomiędzy klubem a polską i tamtejszą policją. "Fani Legii dokonali szturmu na wejście na stadion przed meczem z AZ w Alkmaar. Będąca na miejscu jednostka nie mogła ich powstrzymać. Oficer oddziału prewencji stracił przytomność w związku z przemocą otoczonych kibiców" - przekazał "De Telegraaf". Fani z Polski mieli też zabrać niektórym policjantom pałki oraz gaz pieprzowy, a według rzecznika policji część z nich nie miała nawet biletów.
Na ten moment nikt z kibiców Legii nie został aresztowany, w przeciwieństwie do Pankova i Josue. Przedmeczowa zadyma w żaden sposób nie tłumaczy agresji, z jaką spotkała się drużyna Legii próbująca w spokoju opuścić stadion. Holendrzy mają też pretensje do polskich fanów o złamanie ustaleń. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, kibice mieli pojawić się w centrum miasta przygotowującego się do 450. rocznicy Alkmaar Ontzet, czyli wydarzenia upamiętniającego zwycięstwo nad hiszpańską armią, która opuściła miasto 8 października 1573 roku. Z tego powodu kibice z Warszawy odbierali bilety w oddalonej o 80 kilometrów Hadze.