Rewanżowy mecz ćwierćfinału Ligi Mistrzów pomiędzy Realem Madryt a Juventusem Turyn dostarczył naprawdę bardzo wielu emocji. Choć niewiele na to wskazywało. "Królewscy" we Włoszech wygrali aż 3:0 i wydawało się, że pewnie awansują. Tymczasem na Santiago Bernabeu "Stara Dama" rozpoczęła żmudne odrabianie strat i udało jej się wyrównać stan dwumeczu.
I kiedy już wydawało się, że czeka nas dogrywka, w doliczonym czasie gry angielski sędzia Michael Oliver podjął decyzję o przyznaniu rzutu karnego dla gospodarzy. Zdaniem wielu kibiców, dziennikarzy czy ekspertów była to mocno naciągana i kontrowersyjna "jedenastka", a sami zawodnicy Juventusu ruszyli do arbitra z protestami. Najbardziej żywiołowo zareagował Gianluigi Buffon, który dostał czerwoną kartkę i musiał opuścić boisko. Na murawie pojawił się Wojciech Szczęsny, ale nie zdołał zatrzymać strzału Cristiano Ronaldo, który trafił do siatki i zapewnił Realowi półfinał.
Ale wiele wskazuje na to, że o tym meczu będzie mówiło się jeszcze długo. Po spotkaniu o sędzim bardzo ostro wypowiedział się sfrustrowany Buffon, dla którego był to zapewne ostatni mecz w Lidze Mistrzów. Włoch jakiś czas temu przyznał, że po tym sezonie zakończy karierę, dlatego porażka w ćwierćfinale, i to w takich okolicznościach, z pewnością bolała podwójnie - Sędzia po prostu nie może być aż tak cyniczny, by niszczyć wysiłek całego zespołu dyktując takiego karnego w 93. minucie. W takiej sytuacji nie jesteś człowiekiem, jesteś zwierzęciem! - grzmiał legendarny golkiper.
- Jeżeli nie masz charakteru, to siedź z żoną na trybunach i jedz frytki, a nie sędziuj takie mecze. Sędzia Michael Oliver prawdopodobnie ma śmietnik w miejscu, gdzie inni mają serce - dodał Buffon. Złość włoskiego bramkarza nie dziwi, ale zdania co do słuszności decyzji arbitra są podzielone. Niektórzy twierdzą, że Juventus został okradziony, ale nie brakuje też takich, którzy widzieli faul Medhiego Benatii na Lucasie Vazquezie. A jak jest waszym zdaniem?
ZOBACZ: Jaki ojciec, taki syn. Cristiano Ronaldo Junior przewrotką strzela jak tata