"Super Express: - Wprawdzie Bułgaria pokonała Luksemburg 4:3 w eliminacjach MŚ 2018, ale przyszło jej to z wielkim trudem. Co się stało?
Michaił Aleksandrow (27 l., Legia Warszawa):- Ostatnie lata przekonały mnie, że w piłce wszystko jest możliwe, a siły europejskich reprezentacji wyrównują się. Ci słabsi rozwijają się, starając się dogonić silniejszych przeciwników. Zresztą, przecież w tej kolejce m.in. Białoruś urwała punkty Francuzom, w końcu wicemistrzom Europy, a inny uczestnik finałów Węgry musiały zadowolić się remisem z Wyspami Owczymi.
- W pewnym momencie Bułgaria nawet przegrywała. Gdy w 90. minucie Luksemburg wyrównał wierzyłeś w to, że wygracie?
- To fatalne uczucie, gdy w ostatniej chwili tracisz gola, który może kosztować cię punkty. Ważne, że po tym ciosie nie było z naszej strony załamania, ale chęć, aby szybko strzelić tego zwycięskiego gola. Na szczęście udało się to zrobić za sprawą pięknego uderzenia Aleksandra Tonewa, z którym rywalizuję o miejsce w składzie. Wszystko skończyło się szczęśliwie, a najważniejsze, że eliminacje zaczęliśmy od zwycięstwa.
- Grałeś kiedyś w meczu, w którym byłaby taka dramaturgia?
- Na poziomie reprezentacji nie. Podobna dramaturgia i emocje do końca były, gdy w sezonie 2013/14 z Ludogorcem Razgrad graliśmy rewanż z Lazio Rzym w 1/16 finału Ligi Europy. Choć przegrywaliśmy już 0:2 u siebie to zdołaliśmy wyrównać. Ale zaraz ponownie Włosi za sprawą Miro Klose wyszli na prowadzenie 3:2. Ostatecznie padł remis 3:3, a bramkę, która dała nam awans zdobyliśmy w ostatniej chwili.
- Teraz z Legią zagrasz w Lidze Mistrzów. Czy to prawda, że wytypowałeś jej grupowych przeciwników?
- Tak, przed losowaniem powiedziałem do narzeczonej Denicy, że trafimy właśnie na Real, Borussię i Sporting. Jestem dobry w prognozach (śmiech). Po pierwsze: jestem kibicem Realu, więc chciałem grać z nimi. Po drugie: życzyłem sobie Dortmundu, bo kiedyś byłem w tym klubie. A Sporting wydał mi najlepszym rywalem dla Legii.
- W pierwszej kolejce zmierzycie się u siebie z Borussią, w której spędziłeś trzy lata. Jak trafiłeś do tego zespołu?
- Grałem w CSKA Sofia, gdy skauci Liverpoolu zauważyli mnie w meczu juniorskiej kadry Bułgarii. Zaproponowali kontrakt, ale skończyło się tylko na wstępnej umowie. W Anglii są duże wymagania, nie jest łatwo dostać pozwolenie na pracę. Wtedy pojawiła się oferta z Borussii.
- Dlaczego w Dortmundzie nigdy nie zagrałeś w pierwszej drużynie?
- Mogę powiedzieć szczerze: nie byłem przygotowany. Byłem młody, brakowało mi doświadczenia w seniorach. Przed przyjazdem do Niemiec miałem na koncie trzy mecze w pierwszej lidze w Bułgarii. Nie udało się, ale nie żałuję, że tam byłem. Pobyt w Niemczech to była dla mnie dobra lekcja życia, dobry kop na przyszłość. Podczas treningów dużo rozmawiałem z Juergenem Kloppem. Udzielał mi wielu wskazówek, które przydają mi się nawet teraz. Dla mnie zawsze będzie super trenerem. Byłem najmłodszy w jego zespole. Spędziłem w Borussii trzy lata, z czego dwa trenowałem z pierwszym zespołem.
- Czy masz kontakt z którymś z piłkarzy Borussii?
- Tak, z Marcelem Schmelzerem. Nawet ostatnio ze sobą rozmawialiśmy. Jednak tematu meczu nie poruszaliśmy. Cieszę się, że będzie okazja się spotkać w Warszawie. Z tego okresu w klubie jest jeszcze bramkarz Roman Weidenffeler. Bardzo ceniłem Kubę Błaszczykowskiego. Nawet przyszliśmy w tym samym czasie do klubu. Myślę, że byłem jedynym zagranicznym piłkarzem Borussii, który umiał dobrze wymówić jego nazwisko (śmiech).
- Znasz smak Ligi Mistrzów, bo w sezonie 2014/15 zagrałeś w niej w barwach Ludogorca Razgrad. Widzisz jakieś podobieństwa z Legią?
- Wtedy też nikt na nas nie liczył, a mimo to zdobyliśmy cztery punkty, wygrywając z Basel. W grupie z Realem, Basel i Liverpoolem zajęliśmy ostatnie miejsce, ale to była fajna przygoda. W takich meczach zdobywasz nie tylko punkty, czy pieniądze dla klubu, ale i doświadczenie. To jest inny świat. Piłkarsko Legia zyska bardzo wiele. Ludogorec teraz po raz drugi w historii przebił się do fazy grupowej. Jestem dumny, że mój były klub i obecny w jednym sezonie wystąpią w Champions League. Awans do LM w życiu bułgarskiego piłkarza nie często się zdarza. A mnie to szczęście spotkało dwukrotnie. To były cudowne momenty.
- Co będzie dla Legii sukcesem w tych rozgrywkach?
- To dobrze, że będziemy grali z tak klasowymi rywalami. Nie mamy nic do stracenia. W starciach z innymi rywalami oczekiwania byłby znacznie większe. Liczę, że pokażemy dobrą piłką, bo kibice na to zasługują. Nie będzie nam łatwo, musimy wypaść przyzwoicie i dać z siebie to co mamy najlepsze. Jak na mistrza Polski przystało.