„Super Express”: - Czujesz bezradność, bo Bazylea była nie do pokonania, czy też wściekłość na siebie, bo dało się osiągnąć lepszy wynik?
Łukasz Trałka: - To drugie. Patrząc szczególnie na przebieg pierwszej połowy uważam, że nie taki diabeł straszny. Ale co z tego, skoro wszyscy wiemy, jaki jest wynik.
- Może to presja was sparaliżowała?
- Nie czułem żadnej presji. Nie czytam gazet, nie nakładam sobie na barki wielkiej odpowiedzialności. Nie, to akurat nie może być naszą wymówką.
- Czego zabrakło, żeby zagrozić Bazylei?
- Szkoda tej pierwszej sytuacji Denisa Thomalli. To powinien być gol. Prowadzilibyśmy 1:0, to by nam ułożyło spotkanie. Pierwsza połowa wyglądała dokładnie tak, jak sobie zakładaliśmy. Graliśmy dobrze w obronie i wyprowadzaliśmy kontrataki z których mieliśmy sytuacje do strzelenia bramek. Ale te błędy przy straconych golach... Za proste. Nawet na naszym ligowym podwórku w głowie się nie mieści, żeby dopuścić do takich sytuacji. A graliśmy z takim przeciwnikiem, który najmniejszą pomyłkę wykorzystuje.
Zobacz: Szymon Pawłowski: Jeżeli chce się grać w Lidze Mistrzów, nie można tak łatwo tracić bramek
- Trzeba chyba też docenić Bazyleę, która po prostu była od was lepsza.
- Duże doświadczenie, duży spokój. Kawał zespołu. Ale to wiedzieliśmy już przed meczem. Kurcze, szkoda tych goli. Trzy w plecy u siebie to zdecydowanie za dużo.
- Czerwona kartka to kluczowy moment meczu?
- Na pewno utrudniła nam zadanie. Już na kilka minut przed tą sytuacją Bazylea przeważała, a potem tym bardziej zrobiło się dużo przestrzeni na boisko, co rywal wykorzystał. Ale nawet abstrahując od tego, że graliśmy w dziesięciu – popełnialiśmy za proste błędy i tyle.
- Kędziora zasłużył na czerwoną kartkę?
- Tak. To był faul na „czerwień”, bez dwóch zdań.
- Z jakim nastawieniem jedziecie na rewanż do Bazylei?
- Wiemy w jakim jesteśmy miejscu, tu się nie ma co oszukiwać. Trzy bramki stracone u siebie to za dużo. Jedziemy walczyć, ale też zdajemy sobie sprawę, w jak trudnym położeniu się znaleźliśmy. Zadanie piekielnie trudne.
- Tak szczerze – jest już po wszystkim?
Czytaj: Marcin Kamiński: Popełniliśmy proste błędy, które kosztowały nas bardzo dużo
- Nie takie dramaty świat widział. Iskierka się jeszcze tli, ale malutka.
- Może szansa pojawi się, jak szybko strzelicie gola w rewanżu?
- Nie. Na tak klasowy zespół to nie podziała negatywnie. Co z tego, że strzelimy jednego, jak trzeba strzelić trzy?
- To jaka jest różnica umiejętności pomiędzy mistrzami Polski i Szwajcarii?
- Na dziś jak jeden do trzech.