Robert Lewandowski miał być dla Bayernu Monachium lekiem na nieskuteczność. O ile w Bundeslidze Polak raczej nigdy nie zawodzi, o tyle w najważniejszych spotkaniach w Lidze Mistrzów zupełnie nie przypomina człowieka, który kilka lat temu w jednym meczu potrafił wbić wielkiemu Realowi Madryt cztery gole. W stolicy Bawarii wierzyli, że kapitan naszej drużyny narodowej powtórzy taki wyczyn również w monachijskim zespole. Na razie nic z tego nie wyszło i od kiedy Bayern zasilił "Lewy", to w Europie tej ekipie sukcesów brakuje.
Już we wtorek mistrzów Niemiec czeka hitowa konfrontacja w ramach 1/8 finału Ligi Mistrzów. Robert Lewandowski wraz z kolegami wybiegnie na Anfield, by rywalizować z Liverpoolem. Drużynę z Monachium czeka ciężkie zadanie. "The Reds" w tym sezonie radzą sobie naprawdę dobrze i mają sporą szansę na zwycięstwo w Premier League. Na ten moment Liverpool jest wiceliderem, ale ma tyle samo punktów co pierwszy Manchester City i jedno spotkanie mniej na koncie. Bayern, który chce za wszelką cenę odnieść znaczący europejski sukces, musi więc wznieść się na wyżyny, by wypracować korzystny rezultat po pierwszym meczu przeciwko ekipie z Merseyside.
We wtorek Robert Lewandowski zagra przeciwko drużynie, którą prowadzi Juergen Klopp. To on sprowadził Polaka do Borussii Dortmund i zrobił z niego gwiazdę światowego formatu. Prezydent Bayernu Uli Hoeness liczy, że tym razem żadnych sentymentów nie będzie. Legenda Bawarczyków mocno zwiększyła także presję na napastniku swojej ekipy. - Lewandowski zmienił się. To gracz Bayernu z krwi i kości. Jest liderem, przedłużeniem ręki trenera Kovaca na murawie, jak Manuel Neuer i Thomas Mueller. Pomoże nam w meczu z Liverpoolem. Lewandowski jest być może najlepszą dziewiątką na świecie. Na wielkiej scenie jest nam jednak coś winny - powiedział, sugerując jednoznacznie, że tym razem oczekuje od Polaka dobrej postawy w wielkim spotkaniu.
Polecany artykuł: