To był finał trudny. Dla piłkarzy, bo po 120 minutach szalonej walki o każdą piłkę wyglądali, jakby w metryczkach dopisano im przynajmniej pięć lat. Dla kibiców, bo hiszpański finał daleki był od pięknego. Futbolowi artyści zamienili się w szeregowych żołnierzy i ruszyli do ciężkiej orki w środku pola. Byle tylko zneutralizować atuty przeciwnika.
Pierwsza połowa należała do Królewskich. To oni strzelili gola - znowu ten niesamowity Sergio Ramos! - i to oni dyktowali warunki gry. Chcieli, atakowali, chcieli, cofali się bliżej bramki Keylora Navasa, byle tylko zachować jak najwięcej sił i nie popełnić błędów w defensywie. Sielanka skończyła się dopiero po przerwie, a pożar wywołał Fernando Torres do spółki z Pepe. Pierwszy zastawił się, drugi pobiegł prosto, sfaulował Hiszpana i Mark Clattenburg nie miał wątpliwości. Rzut karny, którego zmarnował Antoine Griezmann.
Atletico tyle wystarczyło. Gracze Diego Simeone właśnie takiej dawki adrenaliny potrzebowali. Zinedine Zidane nakazał swoim piłkarzom cofnąć się głębiej. Chciał rywala skontrować. Tyle że o ile idea była słuszna, o tyle napastnicy Królewskich nie potrafili zmusić do wysiłku Jana Oblaka. Pudłował Karim Benzema, pudłował Cristiano Ronaldo, a gdy Gareth Bale dostał piłkę na szesnastym metrze, wyrosła przed nim ściana defensorów Rojiblancos.
Niewykorzystane sytuacje się mszczą. Tak mawiają. W Mediolanie ktoś otworzył piłkarski podręcznik i nagrał przykład idealny. Pudło Bale'a, po chwili szybka kontra, błąd defensorów Realu i bramka Yannicka Carrasco. Dla Belga to był początek niezwykłego wieczoru, podczas którego mógł się on poczuć niczym szalony drybler z lat 60. Jeden rywal, drugi, trzeci - zatrzymać go próbował Danilo, później Pepe, także Casemiro. Każdy skończył te próby z żółtym kartonikiem. Wreszcie as Atletico wyeliminował się sam, a kontuzja prawdopodobnie zmusi go do obserwowania Euro 2016 przed telewizorem.
Tych nieobecnych we Francji może być zresztą więcej. Luka Modrić wyglądał w dogrywce jak emeryt. Ból sprawiało mu każde kopnięcie. Cristiano Ronaldo asystował od pierwszej minuty. Bale mniej więcej po godzinie. Filipe Luis... wymieniać można długo. Jak przeczytaliśmy na Twitterze, przegranych w Mediolanie było dwóch. Diego Simeone oraz... Vicente Del Bosque. Bo Hiszpanie na Euro znowu mogą cierpieć, jak dwa lata temu w Brazylii.
Na boisku zawodnicy nie dali rady. Doszło więc do karnych. W nich pomylił się tylko jeden. Juanfran. To jego strzał poszybował w słupek. Inna rzecz, że Atletico karne przegrało już na początku. Jan Oblak w trakcie meczu był bohaterem. W karnych zupełnie zawiódł, udowadniając, że wielkolud zasłonić bramkę potrafi. Ale gdy trzeba natychmiast zareagować, może tylko bezradnie spoglądać na przeciwnika.
Real Madryt. To znów Królewscy będą dzisiaj świętować.
Real Madryt - Atletico Madryt 1:1 (1:0, 1:1, 1:1), karne 5:3
Bramka: Sergio Ramos 15 - Yannick Carrasco 80
Karne:
1-0 Lucas Vazquez
1-1 Antoine Griezmann
2-1 Marcelo
2-2 Gabi
3-2 Gareth Bale
3-3 Saul
4-3 Sergio Ramos
4-3 Juanfran (trafił w słupek)
5-3 Cristiano Ronaldo
Real Madryt: Keylor Navas - Dani Carvajal, Pepe, Sergio Ramos, Marcelo - Luka Modrić, Casemiro, Toni Kroos - Gareth Bale, Karim Benzema, Cristiano Ronaldo
Atlético Madryt: Jan Oblak - Juanfran, Stefan Savić, Diego Godín, Filipe Luís - Saúl, Gabi, Renato Augusto, Koke - Fernando Torres, Antoine Griezmann