Wszystko przez zachowanie Jose Mourinho (47 l.), który po ostatnich wybrykach jest we Włoszech wrogiem publicznym nr 1. Portugalczyk zawsze bez problemów robił sobie kolejnych wrogów, ale tym razem przeszedł samego siebie. Zaatakował całą piłkarską Italię, twierdząc, że arbitrzy i działacze zawiązali spisek przeciwko Interowi.
Przeczytaj koniecznie: Tevez nie zagra w dwóch meczach
- Nie gramy z Milanem, Romą czy Sampdorią. Gramy przeciwko "innym rzeczom" - powtórzył swoje oskarżenia po ostatnim meczu, w którym sędzia jeszcze w pierwszej połowie wyrzucił z boiska jego dwóch piłkarzy, a Inter zaledwie zremisował 0:0 z Sampdorią.
Na słowach się nie skończyło. Schodząc do szatni, Portugalczyk obraził arbitrów, a wcześniej wymachiwał przed kamerami złączonymi w nadgarstkach rękami, tak jakby miał na nich kajdanki.
- Skoro w tak bezczelny sposób mnie oszukują, to najlepiej niech od razu mnie skują - tłumaczył potem swój gest. Władzom Serie A nie wystarczyło poczucia humoru, ukarały Mourinho 40 tysiącami euro grzywny i zawiesiły go na trzy mecze.
Dziś Inter gra z Chelsea - zespołem, z którym Mourinho rozstał się w 2007 r. po trzech latach owocnej współpracy. W drużynie Carlo Ancelottiego wciąż ma wielu przyjaciół. - Mam nadzieję, że pokonanie prowadzonego przeze mnie zespołu nie sprawi piłkarzom Chelsea nadzwyczajnej satysfakcji. Jeśli tak się stanie, to będę bardzo smutny - mówi Portugalczyk.