Wprawdzie Wojciech Szczęsny puścił w czterech meczach pięć goli, ale i tak zasłużył na miano MVP w ekipie Biało-czerwonych. Podobnego zdania jest Giovanni Galli, który zna Polaka z ligi włoskiej. Zwrócił uwagę, co było kluczowe w interwencjach gwiazdy polskiej kadry.
"Super Express": - Pojawiają się opnie, że mundial w Katarze jest turniejem bramkarzy. Czy zgadza się pan z nimi?
Giovanni Galli: - Na pewno kilku golkiperów pokazało się z dobrej strony podczas katarskiego turnieju. Szczególną uwagę zwróciłem na niektórych - przede wszystkim Livakovicia z Chorwacji, Bono z Maroka oraz Szczęsnego z Polski. Chociaż wielu golkiperów wygląda naprawdę bardzo solidnie.
- Czy uważa ich pan za wartości dodane w swoich drużynach?
- Gra obronna zaczyna się od napastnika i cała drużyna powinna być w nią zaangażowana. Dlatego jeżeli ktoś nie traci bramek, to nie musi być zasługa wyłącznie golkipera, chociaż oczywiście, kiedy ten pomaga drużynie jest z pewnością dodatkowym atutem. Wszyscy wiemy jak bardzo w konkursach rzutów karnych swoim zespołom pomagali Livaković oraz Bono.
- Ciekawostką jest to, że z 16 podyktowanych rzutów karnych nie wykorzystano pięciu. Czy to oznacza, że bramkarze znaleźli sposób na strzelających?
- Oczywiście, każdy chce znaleźć sposób na obronę „jedenastki”, ale nadal w uprzywilejowanej pozycji jest strzelający. Przy precyzyjnym uderzeniu z odpowiednią siłą żaden bramkarz nie ma szans na udaną interwencję. Natomiast presja związana z samym meczem, towarzyszące emocje mogą sprowokować uderzającego do błędu.
- Wojciech Szczęsny jest pierwszym od 20 lat bramkarzem, który na jednym mundialu obronił dwa rzuty karne, w tym jeden egzekwowany przez Messiego. Zachwycił tym pana?
- Wojtek wypracował ciekawy sposób bronienia jedenastek. Otóż w momencie, w którym napastnik nabiega na piłkę wykonuje ruch, jakoby miał się rzucać w jednym kierunku, a po chwili wybiera przeciwną stronę. To wszystko wymaga olbrzymiej koordynacji i koncentracji. Widać, że polski bramkarz dużo nad tym elementem pracował.
- Który z tych karnych był trudniejszy do obrony?
- Jeżeli mówimy o samym strzale, to zdecydowanie Messiego, mocno bita piłka przy słupku. Szczęsny po prostu poszedł na wybrany słupek, dokonał słusznego wyboru. Sam rzut karny wykonywany przez reprezentanta Arabii Saudyjskiej nie był najlepszy, ale już obrona dobitki stała na najwyższym poziomie. W obu sytuacjach golkiper polskiej drużyny udowodnił swoją klasę.
- Wielu uważa, że Szczęsny był najjaśniejszym punktem polskiej drużyny na mundialu. Co pan na to?
- Widziałem wasze mecze z Argentyną i Francją, a także fragment spotkania z Arabią Saudyjską. Faktycznie, w tych spotkaniach miał dużo pracy i zanotował mnóstwo kapitalnych interwencji. Potwierdził swoją klasę, którą od kilku sezonów pokazywał w Juventusie, gdzie również jest jednym z najjaśniejszych punktów drużyny. Grając na mundialu potwierdził, że ciągle jest w światowej czołówce.
- O bramkarzach mówi się, że czas się ich nie trzyma i nawet grubo po „trzydziestce” nadal mogą być w światowej czołówce. Jak będzie w przypadku Polaka?
- Faktycznie, to trochę inna pozycja od innych, na której przede wszystkim liczy się doświadczenie, chociaż obecny futbol wymaga od golkiperów, aby nie tylko dobrze bronili na linii i mieli doskonały refleks, ale by także byli dobrzy na przedpolu, a nawet umiejętnie rozgrywali piłkę, byli ostatnim obrońcą. Szczęsny jest jednym z tych, którym piłka u nogi nie przeszkadza.
- Czyli na razie w Juventusie może być spokojny o swoją pozycję?
- Oczywiście, w piłce nożnej nic nie jest stałe i dane raz na zawsze, ale w tej chwili Szczęsny ma w Turynie poważanie, cieszy się zaufaniem całego sztabu szkoleniowego. W niejednym meczu uratował „Starej Damie” punkty, a zatem w tej chwili nie ma się czego obawiać.