„Dla mnie to wielka osobista satysfakcja, że w tym gronie znalazł się mój syn” – mówił „Super Expressowi” Michał Listkiewicz zaraz po wyznaczeniu przez FIFA polskiego zespołu do prowadzenia finału. „Nie wiem, czy taka rodzinka – ojciec i syn w meczu o złoto – szybko się przytrafi” – dodawał ze śmiechem.
Michał Listkiewicz przywołał także deklarację, którą wiele lat temu złożył publicznie. „Kiedyś powiedziałem, że jeżeli Polak będzie w finale mistrzostw Świata, obojętnie w jakim charakterze, czy sędziego, czy piłkarza, trenera, czy pana strzygącego trawnik, spikera, to stawiam dobrą kolację” - oznajmił w wypowiedzi dla serwisu salon24.pl. Z upływem czasu – i kolejnych mundialu – słowa owe określone zostały nawet mianem „klątwy Listkiewicza”. Dzięki decyzji Pierluigiego Colliny została ona wreszcie złamana, co dla jej autora będzie oznaczać konkretny... wydatek. „Teraz będę musiał postawić cztery kolacje, w tym jedną synowi. Ale zrobię to z wielką przyjemnością” - dodał Listkiewicz-senior.
Były sternik PZPN przypomniał też, że informacja o wyznaczeniu jego do prowadzenia (na linii) finału MŚ'90 Argentyna – RFN w Rzymie zaskoczyła... przy hotelowym basenie. Michał Listkiewicz miał za sobą występ w półfinale i nie spodziewał się, że może raz jeszcze zostać obdarzony zaufaniem. Co ciekawe – nieoficjalna wieść o możliwości poprowadzenia katarskiego finału zaskoczyła Szymona Marciniaka... także na leżaku!