Robert Lewandowski strzelił mnóstwo goli w reprezentacji Polski, ale ten z Arabią Saudyjską dał mu najwięcej emocji. Po meczu w rozmowie z dziennikarzami Lewandowski nie ukrywał, że wzruszenie było ogromne. Powiedział także o nadziejach przed kolejnym meczem - z Argentyną.
- Jak dużą ulgę poczułeś, gdy piłka wpadła do siatki?
- To nie ulga. Dla napastnika to spełnienie marzeń. Zdaję sobie sprawę, że będą kapitanem, dobro drużyny jest na pierwszym miejscu, ale z tyłu głowy zawsze jest chęć zaznaczenia swojej obecności zdobyciem bramki. To zwycięstwo i ta bramka wiele dla mnie znaczy. Asysta daje zadowolenie, ale bramka to podsumowanie tego wszystkiego, czego mi osobiście brakowało.
- Chciałbyś komuś tę bramkę zadedykować?
- Zawsze pierwsze bramki dedykuję mojemu tacie i teraz nie będzie inaczej. Oczywiście dedykuję całej mojej rodzinie, bo wiedzą, ile to dla mnie znaczyło. Dedykuję za to, jak mnie wspierają. Tylko oni wiedzą, jak czasami jest ciężko. Dla nich to zwieńczenie tego, że są ze mną i robią wszystko, żebym czuł się na boisku jak najlepiej.
- To były pierwsze łzy po golu w seniorskiej karierze?
- Nie wiem czy pierwsze, ale te emocje towarzyszyły mi już od hymnu. Wzruszenie się pojawiło i sam sobie zadawałem pytanie, co się dzieje. W meczu kiedy widzisz ruch, kiedy widzisz, że są sytuacje, od razu inaczej się na boisku czujesz. To sprawia, że decydujesz się na odważniejsze rozwiązania.
- Jest ulga, spełnienie, duma?
- Radość i podsumowanie całej mojej kariery, że nie tylko zagrałem na mundialu ale i strzeliłem gola. Wierzyłem, że przyjdzie kolejna sytuacja i strzelę gola. Chwała też chłopakom, chwała Wojtkowi, który obronił nie tylko karnego, ale i dobitkę. Choć zastanawiam się, jak sędzia w ogóle mógł dać karnego. Nie wiem, dlaczego VAR interweniował.
- Miałeś obok siebie Arka Milika i ta gra wyglądała lepiej. Od początku kreowaliście sytuacje.
- Nawet w kontekście kolejnego meczu będziemy czuć, że potrafimy te sytuacje stwarzać, że możemy je mieć. Głowa trochę inaczej pracuje niż po tym pierwszym meczu, kiedy tych sytuacji praktycznie nie mieliśmy. Zdajemy sobie sprawę, że gramy z Argentyną, będziemy się już od poniedziałku do tego meczu przygotowywać. Będziemy walczyć o każdą piłkę, o każdą sytuację.
- Widać po tobie wielkie emocje. To magia mundialu, czy efekt tego niestrzelonego karnego?
- Powiem szczerze, że już w trakcie hymnu poczułem emocje. Sam się zastanawiałem, dlaczego akurat w takim momencie, dlaczego tak wcześnie się pojawiły. Wierzyłem, że będzie dobrze. Czasami piłka odbija się od słupka i wychodzi, a nie wpada do bramki. Ale człowiek dalej musi wierzyć. Odebrałem piłkę, pobiegłem i strzeliłem bramkę. Im starszy, tym bardziej emocjonalny się robię (śmiech). Ja też jestem człowiekiem, przeżywam wiele sytuacji, ale na koniec muszę wyjść na boisko i te emocje gdzieś odstawić na bok i skupić się na tym, co potrafię robić najlepiej.
- Było założenie, że trzeba grać odważniej?
- Tak. Mówiliśmy sobie, że mamy grać odważnie, wiedzieliśmy, gdzie są wolne przestrzenie. Na taki mecz człowiek zupełnie inaczej wychodzi. Ta wiara pomaga i taka percepcja, że jeśli będziemy stwarzali więcej sytuacji, to strzelimy bramkę. Bo spędzanie czasu na własnej połowie zawodników ofensywnych męczy.
- Po Meksyku zeszła presja?
- Ten pierwszy mecz to zawsze niewiadoma. Nieważne kto gra, to presja mu towarzyszy. Zdajemy sobie sprawę, jakiej rangi to turniej. Jak jakości brakuje, to presja jest większa. Trzeba brać to, co mamy, ale od poniedziałku skupić się na ostatnim meczu.