– Wczoraj była konferencja pomeczowa – usłyszeli reporterzy, którzy czekali na reprezentację Polski. Ta wróciła w poniedziałkowy wieczór z Kataru, ale nie lądowała w blasku fleszy na głównym terminalu lotniska im. Fryderyka Chopina, a na będącym obok lotnisku wojskowym. Z dala od czekających na nią kibiców, którzy niezbyt licznie, ale jednak stawili się na Okęciu.
Niby jest sukces, bo kadra po raz pierwszy od 36 lat wyszła z grupy mundialu, ale prawie wszyscy z samolotu wysiedli z nosami spuszczonymi na kwintę. I w niepełnym składzie, bowiem spora część grupy wróciła do domu lub poleciała na wakacje. Na polskiej ziemi wylądowali m.in. selekcjoner Czesław Michniewicz i Kamil Glik (z kadrą nie wrócił Robert Lewandowski), lecz cała załoga samolotu jedynie przemknęła obok dziennikarzy głucha na prośby o krótką wypowiedź. Piłkarze, sztab i działacze jeszcze w samolocie dowiedzieli się, że w kraju rozpoczęła się wielka dyskusja na temat rzekomej premii od premiera Mateusza Morawieckiego.
Dlatego smakiem obeszli się dziennikarze, ale przede wszystkim kibice. Kilku młodych fanów reprezentacji przyjechało z rodzicami, by przywitać kadrę, ale do domu wszyscy wrócili rozczarowani. Smutny koniec mundialu...
Brazylijska legenda też tańczy: Richarlison najpierw nauczył ją swojej cieszynki, a potem zrobił TO!