Cały sezon w wykonaniu podopiecznych portugalskiego szkoleniowca przypomina bowiem zmiennookresową sinusoidę. 'The Blues' są niczym legendarne silniki odrzutowe Iła-62: z każdym udanym występem niebezpiecznie szybko kroczą ku następnej katastrofie.
>>>Angielska walka o honor. Chelsea ostatnią nadzieją?
Tak jak w przypadku zwycięskiego starcia z Manchesterem City. Zagrali koncertowo, mocniejszego - przynajmniej na papierze - przeciwnika taktycznie wręcz ośmieszyli, ale zdobytą przewagę punktową przetrawili w kilka następnych - już mniej udanych - tygodni. Przez to wszystko fani Chelsea mogli się poczuć jak doświadczeni imprezowicze: euforyczne stany równowagi przeplotły się dla nich z brutalnym spotkaniem zębów z betonowym podłożem.
Drużyna Mourinho to prawdziwa tajemnica. Nie grają wybitnie. Swoją siłę opierają na solidnej defensywie i szybkich kontratakach. Podobnie było u Di Matteo i Beniteza. Choćby dlatego, szukając diametralnych rożnic w stosunku do poprzedniego sezonu, dostrzegamy tylko jedną: regularniej punktują. I są liderem Premiership.
>>>Wtorkowa pozycja obowiązkowa: Chelsea - Galatasaray!
To co jednak najbardziej zadziwia, to taktyczna stateczność portugalskiego wizjonera. Wciąż odnosimy wrażenie - obserwując kolejne pojedynki 'The Blues' - że gdzieś to już widzieliśmy. Jakby Mourinho opuścił Santiago Bernabeu tylko fizycznie, a mentalnie wciąż pozostawał w Madrycie, pokazując, że winnymi trzech lat hiszpańskich niepowodzeń byli tylko piłkarze 'Blancos', a nie obrana przez Portugalczyka taktyka.
Taki Hazard. Nie zaprzeczamy, jednostka wybitna. Z tymże nigdy nie będzie on strzelać z częstotliwością Cristiano Ronaldo. Teoretycznie wyręczać go w tym mieli napastnicy, ale - trzymając się madryckiej terminologii - jeśli w Realu Mourinho wybierał się na polowanie z kotem [Benzemą], to na Stamford Bridge do dyspozycji dostał Garfielda. Torres wciąż - mimo trzech lat - nie przekroczył magicznej granicy 20 ligowych bramek, a rola Demby Ba opiera się głównie na pobieraniu uposażenia. Pozostaje jeszcze Eto'o, ale - pomijając jego wiek - plotki głoszą, że rosyjskie 24 miesiące Kameruńczyk poświęcił w dużej mierze nie na treningi, a na niwelowanie różnic kulturowych. Poczynając o tradycji picia wódki, na piciu wódki do obiadu skończywszy.
>>>Ronaldo ma nowe korki? Bale też!
Nieprawdopodobne? Nie do końca. Dla Mourinho to nie pierwszyzna. W Interze chciał przecież początkowo oskrzydlać przeciwników, jak kilka miesięcy wcześniej z powodzeniem robił to w Londynie. Wydał nawet fortunę na Quaresmę i Manciniego. Plan porzucił dopiero w momencie, gdy przekonał się, że zamiast Ferrari kupił dwa zdezelowane Polonezy. Real? Pierwsze spotkanie rozpoczął tak jak ostatnie w barwach 'Nerroazzurich': z trójką Ronaldo - Benzema - Higuain w ataku i Ozilem na ławce. Do zmiany decyzji przekonały go dopiero gwizdy Santiago Bernabeu. Jak widać, w Chelsea na podobne uwagi nie zdobył się nikt.
To nie koniec grzechów. W Madrycie wielokrotnie oskarżano Portugalczyka o promowanie własnych rodaków. Co zrobił w Chelsea? Zmienił narodowość, ale dominujący język zostawił ten sam. Środek pola oddał Brazylijczykom. To zadecydowało najpewniej o wyższości Oscara nad Juanem Matą. W armii, za podobne wybory idzie się przed sąd polowy. Tym bardziej, że takie działania psują atmosferę. W Londynie już głośno wspomina się o odejściu Cole'a, być może Lamparda, Obi Mikela, a kolejka chętnych do opuszczenia klubu będzie się wydłużać. Jesienią drużyny, która najpierw wygrała Ligę Mistrzów, a potem triumfowała w Lidze Europy może już nie być. Zostaną reprezentanci 'Canarinhos'.
>>>Niedziela, 21:00! Real - Barcelona z Gwizdek24.pl! Emocje gwarantowane!
Obserwując próby kserowania Angela Di Marii przez Williana, czy Ozila przez Oscara pozostanie odpowiedzieć sobie na jedno pytanie. Wiecie czym się różni nawet najdoskonalniejsza kopia od oryginału? Że to wciąż tylko kopia.