Menedżer Chelsea, Guus Hiddink przyznał, że jego złość na "niesprawiedliwość" spowodowała, że przez kilka dni po meczu był niedostępny dla nikogo i nikt na Stamford Brigde nie chciał wchodzić mu w paradę.
- To co zdarzyło się z Barceloną wyczerpało mnie. Wiedziałem, że nie chcę, żeby ktokolwiek się do mnie zbliżał. Byłem wściekły z powodu tej niesprawiedliwości. Wszyscy ją czuli, nawet ludzie, którzy nie są związani z Chelsea - przyznał Holender. - Nie przepraszałem nikogo za swoje zachowanie. Nie mam zamiaru przepraszać za to, że z kimś nie rozmawiam - dodał.
- Znacie tą frustrację. Byłem sfrustrowany kiedy z Holandią nie awansowaliśmy do finału Mistrzostw Świata w 1998 roku. Przegraliśmy z konkursie rzutów karnych z Brazylią - zdradził Hiddink. - Ta frustracja była wywołana naszym rozczarowaniem. Nie mogłem być zły na sędziego, ani na rywali strzelających karne - stwierdził.
W czasie spotkania i po końcowym gwizdku podopieczni Hiddinka zachowywali się nagannie i muszą teraz liczyć się z reakcjami ze strony UEFA. Jednak menedżer po raz kolejny zaapelował o to, by ze zrozumieniem potraktować piłkarzy "The Blues", ale jednocześnie zdradził, że nikt z władz nie kontaktował się z nim w sprawie tych wydarzeń. - Nie miałem żadnego oficjalnego kontaktu z UEFA w tej sprawie - powiedział. - Kiedy odbędzie się finał, 27 maja będę miał mieszane uczucia z tego powodu, że nas tam nie będzie. Pamiętam kiedy sam byłem piłkarzem, że w razie starcia z taką niesprawiedliwością można czuć złość. Rozumiem to. Mam nadzieję, że ludzie piłkarskiego świata, ludzie z piłkarskimi sercami wewnątrz UEFA też potrafią to zrozumieć - spuentował Hiddink.
Hiddink: Byłem wyczerpany
2009-05-16
17:17
Od drugiego półfinałowego spotkania Ligi Mistrzów pomiędzy Chelsea Londyn, a Barceloną minął już ponad tydzień, ale z rozgoryczonego obozu "The Blues" wciąż dobiegają echa tego pojedynku.