Chyba wszyscy kibice, nie tylko ci sympatyzujący z Arsenalem, słyszeli w poprzednim sezonie o akcji "Wenger Out". Transparenty z tymi napisem pojawiały się w najdalszych zakątkach globu, a w mediach społecznościowych hasztag #wengerout bił wszelkie rekordy. Wszystko przez to, że fani "Kanonierów" mieli już dość ciągłych niepowodzeń i braku walki o najwyższe cele. Arsenal nie gra już nawet w Lidze Mistrzów. Mimo to Francuz miał w garści słodkie zakończenie.
Na finiszu poprzedniego sezonu pokonał w finale Pucharu Anglii Chelsea. Gdyby wtedy powiedział, że odchodzi, wciąż miałby po swojej stronie szacunek kibiców. Jednak Wenger znów chciał wszystkim udowodnić, że stać go na więcej, że wciąż jest topowym menedżerem z mistrzowskimi aspiracjami. Wygląda na to, że to był jego błąd. W pierwszych trzech kolejkach Premier League jego Arsenal przegrał dwa mecze, w tym 0:4 z Liverpoolem. Nie tyle martwi wynik, co styl piłkarzy z Emirates Stadium. Grali tak, jakby im się nie chciało i nie mieli dla kogo.
Za tę fatalną dyspozycję zespołu kibice obwiniają Wengera, który niedawno przedłużył kontrakt z Arsenalem o dwa lata. Jeśli szybko nie podejmie odpowiednich decyzji, po tym czasie z legendy może się stać jednym z najbardziej znienawidzonych trenerów. Kibice już mają go dość. W okolicach stadionu Arsenalu wandale stworzyli graffiti z napisem "Wenger Out". A to dopiero początek sezonu... Strach pomyśleć, co będą w stanie zrobić kibice, jeśli drużyna będzie rozczarowywać przez następne tygodnie.
Wenger Out graffiti on the Ken Friar Bridge at the Emirates Stadium this morning pic.twitter.com/cu8hFHyLqw
— mkalla mwambodze (@mmkalla) August 28, 2017
Ibrahimović wraca do United! Kibic Manchesteru musi oddać mu... swoją żonę [ZDJĘCIE]
Polski mecz w Anglii. Debiut Jana Bednarka, świetny powrót Michała Żyry