Mecz Manchester City - Liverpool bez wątpienia był hitem co się zowie. Szkoda tylko, że mocno jednostronnym. Choć to wicemistrzowie Anglii lepiej weszli w mecz, to szybko musieli zabrać się za gaszenie gigantycznego pożaru. Tragedia rozpoczęła się od... zagrania zawodnika City. Eliaquim Mangala wpakował piłkę do własnej bramki! Ten moment wyraźnie wybił z rytmu podopiecznych Manuela Pellegriniego. Już do końca pierwszej odsłony na boisku widzieliśmy jeden zespół.
Zobacz: FC Barcelona ZMIAŻDŻYŁA Real Madryt w El Clasico. Nokaut na Santiago Bernabeu!
Phllippe Coutinho i Roberto Firmino robili z defensywą City co chcieli. Najpierw ten drugi asystował do pierwszego, a chwilę później rozegrała się odwrotna akcja. Coutinho wyłożył Firmino piłkę jak na tacy, a ten bez problemów pokonał Joe Harta. Gospodarzy stać było tylko na skromną odpowiedź, w postaci pięknej bramki Sergio Aguero z 44. minuty.
Rozbitych gości w samej końcówce dobił jeszcze Martin Skrtel. Słowak potężnie uderzył zza pola karnego. Bramkarz City był bezradny, podobnie jak przy trzech wcześniejszych golach.
Manchester City - Liverpool 1:4 (1:3)
Bramki: Aguero 44 - Mangala 8 (s.), Coutinho 24, Firmino 32, Skrtel 81
Manchester City: Hart - Sagna, Demichelis, Mangala, Kolarov - Yaya Toure (46. Fernandinho), Fernando, Navas (46. Delph), Sterling, De Bruyne - Aguero (65. Iheanacho)
Liverpool: Mignolet - Clyne, Skrtel, Lovren, Moreno - Lucas, Can, Milner, Lallana (90. Kolo Toure), Coutinho (68. Ibe) - Firmino (77. Benteke)
Żółte kartki: Lucas, Can