Francuski szkoleniowiec znany jest z tego, że woli raczej kupić młodego i taniego zawodnika, a potem wychować go na prawdziwą gwiazdę. Tak było chociażby z Cesc Fabregasem lub Gaelem Clichy. Może tak być z Łukaszem Fabiańskim.
Podczas gdy najwieksi rywale Manchester United, Livepool i Chelsea szastają kasą, Wenger wydał jedynie 17 milionów funtów. I nie ma zamiaru wydać wiele więcej.
- Nie rozumiem, dlaczego po jednej porażce odzywają się głosy, że trzeba wydać 30 lub 40 milionów funtów na jakiegoś piłkarza. Nazwiska nie robią na mnie wrażenia. Zwracam uwagę na zaangażowanie i jakość - powiedział Wenger.
- Co mam robić, kiedy Chelsea kupi np. Robinho za kilkadziesiąt milionów? Na pewno nie będę z tego powodu załamany. Nie patrzę na zakupy rywali - dodał.
Menedżer "Kanonierów" myśli o sprowadzeniu jeszcze jednego zawodnika. Do tej pory najwiekszym zakupem był Samir Nasri z Olympique Lyon (12 milionów funtów). Generalnie Wenger nie szalał. Sprowadził jeszcze Aarona Ramseya (nowa nadzieje Walii), Mikaela Silvestre (niepotrzebny w Manchesterze United) i Amaury Bischoffa (kolejny Francuz, do tej pory mało znany).
- Jeśli uda się kupić kogoś jeszcze, będę szczęśliwy. Jeśli nie, nie załamauję rąk - zakończył.