Cristiano Ronaldo znany jest z zamiłowania do swojego wyglądu. I ogólnie do własnej osoby. A po raz kolejny przekonaliśmy się o tym w niedzielę, kiedy to Real Madryt podejmował na Santiago Bernabeu Deportivo La Coruna. Choć "Królewscy" przegrywali 0:1, to później wreszcie zagrali tak, jak kibice oczekiwali już od dawna. Ostatecznie wygrali 7:1, a dwukrotnie na listę strzelców wpisał się wspomniany Portugalczyk. Niestety drugiego gola okupił kontuzją.
W momencie oddawania strzału głową został kopnięty w łuk brwiowy, który nie wytrzymał uderzenia. Ronaldo zalał się krwią i długo nie podnosił się z murawy, a gdy wreszcie wstał, można było zauważyć, jak mocno oberwał. CR7 był chyba sam mocno podenerwowany, bo schodząc z murawy postanowił... przejrzeć się w telefonie komórkowym! Po sprawdzeniu stanu swojej twarzy jedynie pokręcił z niezadowoleniem głową i zszedł z boiska. Na które już oczywiście nie wrócił.
Najwyraźniej nie wziął przykładu z innych boiskowych twardzieli, chociażby Giorgio Chielliniego. Obrońca Juventusu Turyn wielokrotnie dostawał w głowę, ale lejąca się strumieniami krew nie przeszkadzała mu w grze. Tym samym Ronaldo dał kolejny argument swoim krytykom, którzy od dawna nazywają go "lalusiem".
"NIE BĘDZIE ZDJĘCIA NA INSTA DZIŚ" #lazabawa pic.twitter.com/CJQ6wFEctj
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) 21 stycznia 2018