Na studia zapisał się jeszcze podczas występów w Stade de Reims, wybrał kierunek "Organizacja klubów sportowych". - Nauka trwała dwa lata i odbywała się w trybie korespondencyjnym - wyjaśnia nam Krychowiak. - W ciągu roku dostawałem do opracowania cztery tematy związane z funkcjonowaniem klubu piłkarskiego. Każdy był oceniany w skali do 20 punktów. 11 punktów to było minimum wymagane do zaliczenia, 8 punktów - dyskwalifikowało projekt. Wszystkie prace oddawałem w terminie, bo za każde spóźnienie dostawało się punkty karne.
W sumie w ciągu dwóch lat Krychowiak pracował nad ośmioma tematami. - Na koniec czekał mnie egzamin przed komisją w Paryżu, gdzie przedstawiłem proces szkolenia młodzieży w Stade de Reims. Zdałem i dostałem dyplom upoważniający mnie do pracy w roli dyrektora sportowego. Bo jak już skończę grać, to chciałbym dalej działać w futbolu - podkreśla.
Podczas nauki Krychowiak był mobilizowany przez rodziców. - Tata argumentował, że w jego rodzinie każdy musi mieć wyższe wykształcenie i ja nie mogę być wyjątkiem, dopytywał się, kiedy mu pokażę dyplom. Mama opowiadała, że był wzruszony, gdy zobaczył ten dyplom ukończenia studiów - zaznacza piłkarz.
Jutro przed Krychowiakiem piłkarski egzamin: rewanż z Borussią Moenchengladbach w 1/16 finału Ligi Europy.
Krychowiakówna i Grosicka. Rodziny piłkarzy też kopią [GALERIA]
- Do Niemiec jedziemy przypieczętować awans, nie ma mowy o strachu. Wygraliśmy u siebie tylko 1:0, ale mamy tak silny zespół, że poradzimy sobie na wyjeździe. Nasz cel na Ligę Europy się nie zmienia: chcemy powtórzyć sukces z ubiegłego sezonu i znowu zdobyć puchar - mówi "Krycha", który niedawno zażartował z Roberta Lewandowskiego, że w 2015 roku strzelił dwa razy więcej goli od niego. Ale to było w trakcie strzeleckiej "suszy" Roberta, gdy Krychowiak zdobywał gole w dwóch meczach z rzędu.
- Teraz "Lewy" powinien mi podziękować, że mu pomogłem. Pauzowałem za czerwoną kartkę, a on to wykorzystał i sam strzelił dwie bramki - śmieje się (już) dyplomowany Krychowiak.