Robert Lewandowski

i

Autor: AP PHOTO Robert Lewandowski

Wyjazdowa sesja Lewandowskiego

Jan Urban wietrzy niespodziankę w Superpucharze Hiszpanii w Arabii Saudyjskiej „Barcelona męczy się sama ze sobą” [ROZMOWA SE]

2024-01-10 17:16

Już w środowy wieczór na stadionie Al-Awwal w Rijadzie rozpocznie się miniturniej, którego stawką jest Superpuchar Hiszpanii. W 2018 po raz pierwszy rywalizacja ta – wtedy jeszcze tylko z udziałem dwóch ekip – „wyprowadziła się” z Półwyspu Iberyjskiego: grano w marokańskim Tangerze. Dwa lata później już cztery zespoły grały w Dżuddżie, w 2022 zmagania przeniesiono do Rijadu. Triumfował tam wówczas Real, rok później zaś – Barcelona. Teraz oba zespoły mają szansę na spotkanie się w finale. Warunkiem jest wygrana „Królewskich” w derbach Madrytu z Atletico (środa, 20) oraz Blaugrany z Osasuną (czwartek, 20 – oba mecze w Eleven Sports 1). Legendą tego ostatniego klubu jest Jan Urban – najlepszy w historii Polak na hiszpańskich boiskach.

„Super Express”: - Wiem, że śledzi pan na bieżąco poczynania swych następców z Osasuny, prawda?

Jan Urban: - Byłem na początku stycznia na ligowym spotkaniu z Almerią. Nie był to najlepszy mecz Osasuny mimo wygranej 1:0, słabiutki szczególnie w drugiej połowie. Ale to był zdecydowanie bój z kategorii tych, które po prostu trzeba przepchnąć. Gdyby nie skromne 1:0 z czerwoną latarnią, Osasuna mogłaby na dłużej wpaść w niebezpieczne strefy w tabeli… Napięty jest w ostatnich dniach i tygodniach ten terminarz, więc każdy punkcik się liczy – nawet zdobyty w tak mało efektowny sposób.

- No właśnie: liga, Puchar Króla, a teraz wyprawa na Półwysep Arabski i mecz z Barceloną. Jakie rokowania dla Osasuny?

- Nie jest bez szans, choć nie jest też w najlepszej dyspozycji: o meczu z Almerią już mówiłem, w pucharze też potrzebowała dogrywki z trzecioligowym Castellon, by wywalczyć wymęczony awans. Ale Barcelona – widzimy to dokładnie – ma chyba jeszcze więcej problemów. Sama komplikuje sobie życie, co pokazał mecz z Barbastro. Jestem bardzo ciekaw, jak spotkanie w Rijadzie będzie wyglądać. Bo dla zawodników Osasuny jest to wyjątkowe wydarzenie, bo w takich klubach tego typu wydarzenia – gra o Superpuchar – zdarzają się rzadko. „Kurczę, co tam robi Osasuna?” - pomyślał pewnie niejeden kibic, patrząc na program tego miniturnieju. Ale zasłużyła sobie świetnym poprzednim sezonem: awansem do finału Pucharu Hiszpanii i wysokim miejscem w lidze.

- Patrząc na zajmowane przez nią obecnie 12. miejsce w LaLiga, o powtórkę tak udanego sezonu może być trudno...

- W lidze jest w tej chwili rzeczywiście trochę gorzej, bo w głowach zawodników gdzieś ten Superpuchar – grany w wyjątkowym miejscu – tkwi. Od kibiców na stadionie słyszałem nawet takie głosy: „Niech już będzie po tym Superpucharze, byle chłopacy znów byli sobą w lidze!”. A ja sobie myślę, że Osasuna nie ma nic do stracenia i kto wie, czy nie sprawi jakiejś miłej dla swych fanów supersensacji!

- Ma sens wyjazd aż czterech drużyn w środku sezonu w inny zakątek świata, by tam rywalizować o krajowe trofeum?

- Czy nam się to podoba, czy nie, wszystko sprowadzone jest dziś do finansów. Pamięta pan niedawny wyjazd Barcelony na 48 godzin do USA? Czy to było normalne? Tam przecież nawet specjalną premię dostali zawodnicy – nie tylko za sam „skok za ocean”, ale i za to, by na temat jego sensowności się nie wypowiadali… Ale dzisiejsza piłka to jeden wielki biznes i podobne rzeczy robią nie tylko Hiszpanie. Włosi też o swój Superpuchar zagrają u Saudyjczyków.

- Słowo o Polaku w tym meczu. Robert, po golu strzelonym Barbastro, jest na dobrej drodze do snajperskiego odrodzenia?

- W tym sezonie Robert męczy się w Barcelonie, bo cała Barcelona męczy się sama ze sobą. To widać, że drużyna nie jest w formie, że każdy mecz sprawia jej mnóstwo trudności. Niektóre gry uda się przepchnąć, inne nie. Nie znam dokładnie przyczyny tego, czemu tak się dzieje. Natomiast nie można mówić o tym, że Barcelona stwarza mu mnóstwo sytuacji, a on ich nie wykorzystuje – to nie ten casus. Robert może i marnuje więcej okazji niż wcześniej, bo „PESEL idzie do przodu”, ale jednak najpierw drużyna musi funkcjonować dużo lepiej, by taki zawodnik jak „Lewy” był wykorzystywany w stu procentach. Na dziś tak nie jest.

- Ale to na Roberta spada największa krytyka…

- Taka jest piłka. Ja przypominam sobie, jakie znakomite sezony miał w Niemczech. Ale gdy tylko zdarzył mu się jeden-dwa występy bez bramki, od razu pojawiały się gorzkie słowa. Gdy się gra na najwyższym poziomie, gdy ma się status gwiazdy i gdy zarabia się przeogromne pieniądze, trzeba mieć świadomość równie ogromnych wymagań w stosunku do siebie. I trzeba umieć sobie radzić z krytyką. Robert – wydaje mi się – nie ma problemu z przyjmowaniem jej na klatę. Zresztą jestem przekonany, że on w dalszym ciągu jest w stanie strzelać dużo bramek. Natomiast – powtórzę – cała Barcelona musi poprawić swoją grę, funkcjonować dużo lepiej, żeby klasę „Lewego” wykorzystać w pełni.

- Ale ten PESEL, o którym pan mówił, nie dotarł jeszcze u Lewandowskiego do miejsca, w którym powinien sobie powiedzieć: „Dobra, teraz odcinam kupony i jadę do Arabii albo USA”? Bo do końca kontraktu ma jeszcze półtora sezonu...

- Wiele zależy od tego, w jakim miejscu będzie w najbliższych miesiącach cała Barcelona. Kolejne tygodnie i miesiące przyniosą odpowiedź. Jeśli będzie częściej niż dotąd zmieniamy przed końcem meczu albo w ogóle nie będzie wychodzić w pierwszym składzie, być może da mu to do myślenia. Nie wykluczam też, że Barca zdecyduje się poczekać na wyniki i w lidze, i w Europie, i zdecydowanie postawi – kosztem Roberta na przykład – na tych „gówniarzy”, których ma całkiem sporo. Ale jeśli w Barcelonie na tak radykalny krok nie są gotowi, to muszą coś zrobić ze składem, z kadrą już teraz. Bo nie da się tą młodzieżą – przynajmniej w tym momencie – odnosić sukcesów na miarę klubowych ambicji.

Jan Urban

i

Autor: Cyfrasport Jan Urban
ROBERT LEWANDOWSKI GORZKO ANALIZUJE MECZ Z CZECHAMI. PADŁO PYTANIE O BARAŻE
Najnowsze