Stadion Estadio Santiago Bernabeu, real Madryt

i

Autor: East News

Real wystawił Barcelonę. Zamiast finału Pucharu Króla na swoim stadionie zorganizuje... koncert

2016-02-17 11:32

Nieporozumień na linii Real Madryt - FC Barcelona ciąg dalszy. Finał Pucharu Króla, w którym w maju wystąpią "Barca" i Sevilla, nie odbędzie się na Santiago Bernabeu mimo, że chcieli tego obaj finaliści. Powód? Klub z Madrytu zupełnie przypadkowo w tym samym czasie zamierza zorganizować... koncert Bruce'a Springsteena.

Real Madryt posiada drugi pod względem pojemności (tuż po Camp Nou w Barcelonie) stadion w Hiszpanii, ale ostatnie lata pokazują, że nie użycza go zbyt chętnie, szczególnie, jeśli ma na nim grać odwieczny rywal "Królewskich", czyli FC Barcelona. Nie inaczej było tym razem. Ekipa ze stolicy Katalonii w wielkim stylu awansowała do finału Pucharu Hiszpanii, z których to rozrywek madrytczycy zostali wyrzuceni, a zmierzy się w nim z Sevillą. Obie ekipy chciały zagrać właśnie na Santiago Bernabeu, bo większa liczba kibiców wiązałaby się z większymi wpływami z meczu, ale właściciel obiektu nie wyraził zgody.

Neymar nie polata już swoim samolotem? Sąd zajął jego majątek o wartości 50 milionów!

Powodem jest koncert Bruce'a Springsteena, jaki ma się w tym samym czasie odbyć na stadionie Realu. Całkowity zbieg okoliczności, prawda? Powtarza się więc sytuacja z ubiegłego roku, kiedy w finale też grała Barcelona, ale z Athletikiem Bilbao. Wtedy szefowie "Królewskich" odmówili użyczenia obiektu bo... akurat wtedy musiały się tam odbyć prace remontowe. Tym razem klub nie wydał żadnego oświadczenia na ten temat, ale ogłoszenie koncertu było dość jednoznacznym posunięciem.

W tej sytuacji mecz odbędzie się albo na innym madryckim stadionie - Vicente Calderon, na którym na codzień gra Atletico - albo na Estadio Mestalla w Walencji. Oba obiekty są jednak dużo mniejsze od Santiago Bernabeu. Rok temu problem został rozwiązany w inny sposób: finał rozegrano po prostu na Camp Nou, ale bilety rozdzielono po równo pomiędzy kibiców Barcelony i Athletiku. Tym razem taka opcja nie wchodzi w grę, a sprzeciwia się temu przede wszystkim trener Sevilli Unai Emery - Wolałbym Chiny niż Camp Nou... To tak, jakby dać Barcelonie drugiego Lionela Messiego - stwierdził dobitnie szkoleniowiec ekipy z Andaluzji.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze