"Super Express": - We wtorkowym meczu Pucharu Holandii z Urk dołożyłeś kolejne dwa gole, co oznacza, że w ostatnich dziesięciu spotkaniach trafiałeś jedenaście razy, pokonując i Manuela Neuera, i holenderskich amatorów. Co było przełomowym momentem? Bo początek sezonu miałeś taki sobie...
Arkadiusz Milik: - Pomogła mi rozmowa z kilkoma osobami, ale ich nazwisk nie chcę podawać. Po drugie, w Ajaksie potrzebowałem trochę czasu, żeby poznać taktykę, jaką gramy. Ważne było też zaufanie trenera Nawałki. Gol z Niemcami "pociągnął" mnie do bramki ze Szkocją, a te trafienia bardzo mi pomogły w Ajaksie. Po powrocie dostałem nie tylko gratulacje, ale i dużo więcej szans gry.
- Goli też strzelasz coraz więcej...
- Tak, ale... wolałbym, żeby ludzie się tak tymi bramkami nie podniecali. A tymczasem zaraz po pucharowym meczu w Internecie już było o tym głośno. Ja się cieszę, że jestem doceniany, ale chcę zachować zimną głowę. Nie szukam popularności. O, choćby kwestia nominacji do nagrody Golden Boy, czyli najlepszego piłkarza w Europie młodego pokolenia. Na początku to się nawet ucieszyłem, że znalazłem się na liście, bo są tam takie talenty, jak Januzaj, Gaudinho, Munir... Ale potem pomyślałem, że gdybym jakimś cudem wygrał, toby mi to przyniosło więcej szkody niż pożytku. Zacząłby się szum, a ja go nie potrzebuję. Podobno prowadzę w internetowym głosowaniu, ale ono nie ma znaczenia, bo wyboru dokonają dziennikarze. W sumie dobrze, bo na pewno postawią na kogo innego (śmiech).
- A jak przebiega aklimatyzacja w Amsterdamie? Tak poza piłką.
- To świetne miasto, wielofunkcyjne. Każdy znajdzie coś dla siebie. Są i głośniejsze miejsca, i dużo spokojniejsze. W tych drugich przebywam o wiele częściej.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail