Kamil jest związany uczuciowo z babcią nie tylko dlatego, że poświęcała mu dużo czasu, gdy w kryzys przechodziło małżeństwo jego rodziców. - Kupiłam Kamilowi pierwszy wózek po narodzinach, uczyłam pacierza i pierwszy raz zaprowadziłam do szkoły – wspomina pani Lucyna. - Później regularnie przyjeżdżał do mnie i jako 6-7 latek chciał, żebym wychodziła z nim na boisko, gdy nie miał jeszcze kolegów.
Na babcię mógł zawsze liczyć, bo potrafiła wsiąść do pociągu i przejechać pół Polski gdy grał w Jagiellonii. Teraz wnuk stara się babci odwdzięczyć. - Dostaje od niego co chce. Ostatnio sprezentował piękną czerwoną portmonetkę, od razu z pieniędzmi w środku – opowiada pani Katarzyna, ciocia Kamila.
„Grosik” uwielbia spędzać święta w rodzinnym gronie. - W ostatnie Boże Narodzenia chyba pierwszy raz w życiu nie mógł być w Szczecinie, bo w Anglii trwał sezon. Przekonał mnie, żebym to ja przyjechała do niego i pierwszy raz spędziłam święta poza domem. Obejrzałam z trybun dwa jego mecze, widziałam jaka kultura i porządek panuje na stadionach, bo Anglicy potrafili sobie poradzić z chuliganami – zauważa pani Lucyna
Do Rosji pani Lucyna się nie wybiera, ale doskonale wie co dzieje się w kadrze. - Wnuk dzwonił do mnie wczoraj i przedwczoraj, a gdy jest bardzo zajęty to choć krótko kontaktujemy się przez messengera. Za wszystkich chłopaków będę ściskała kciuki na mundialu – zapowiada seniorka Grosicka.
Pani Lucyna mistrzostwa obejrzy... we Włoszech, gdzie mieszka jedna z jej córek, która wyszła tam za mąż. Włochy zresztą przewijają się w historii rodziny Grosickich - przez pewien czas mieszkał tam ojciec Kamila, a w czasie II wojny światowej pradziadek piłkarza, Józef Grosicki, służył w Armii Andersa i brał udział w walkach o Monte Cassino.