Leo to boss pełną gębą, szkoda, że nie w Polsce!

2009-07-07 9:30

Leo Beenhakker (67 l.) w każdym wywiadzie zapewnia, że nie pracuje dla Feyenoordu, ale te kłamstwa mają bardzo krótkie nogi.

Holenderskie media nie dają się oszukać i przy załatwianych właśnie transferach klubu z Rotterdamu podkreślają, że główną rolę odgrywa w nich trener reprezentacji Polski. W każdym artykule Leo nazywany jest "technisch adviseur", czyli "doradca techniczny".

Feyenoord właśnie ogłosił, że pozyskał piłkarza reprezentacji Wybrzeża Kości Słoniowej, Sekou Cisse z Rody Kerkrade. W tekście poświęconym temu wydarzeniu dziennik "NRC Handelsblad" podkreślił rolę Beenhakkera przy tym transferze, pisząc wprost, że to "technische topadviseur" w klubie.

Leo pokazuje, że wciąż potrafi się mocno zaangażować w pracę, choć wypada żałować, że robi to w Feyenoordzie, a nie u głównego pracodawcy - reprezentacji Polski. Po zakontraktowaniu Cisse, Beenhakker nie tracił czasu i już uzgodnił przyjazd na testy słowackiego bramkarza Kamila Contofalskiego, rezerwowego golkipera Zenitu Sankt-Petersburg. Leo namawiał też na transfer do Rotterdamu Marokańczyka Boukhariego, ale ten dał mu do zrozumienia, że woli inny kierunek.

Feyenoord, choć ma długi oceniane na 20 milionów euro, jest bardzo aktywny na rynku transferowym, ponieważ część pieniędzy na piłkarzy dają prywatni sponsorzy. To powoduje, że Leo ma co robić. I choć Holender stara się stwarzać pozory, że wcale nie pracuje dla Feyenoordu, to nikt nie daje się nabrać. No, może poza prezesem Grzegorzem Lato, który wciąż nie potrafi zmusić go do rezygnacji z "chałturzenia" u Holendrów.

Najnowsze