Po spotkaniu w Budapeszcie jest niedosyt, bo teraz musimy szukać punktów w kolejnych spotkaniach. Były prezes PZPN i sędzia międzynarodowy Michał Listkiewicz dostrzegł dobre i słabe strony w występie Polaków z Węgrami. - Straciliśmy trzy gole ze średnią drużyną, która poza dyscypliną taktyczną, dobrym zgraniem i dużą agresywnością nic nie pokazała jeśli chodzi o jakość – zaznacza Michał Listkiewicz. - Na minus blok obronny, bo nie wypada stracić tyle bramek z takim rywalem. Słabszy występ Szczęsnego. Pierwsza bramka kuriozum. Wyglądało to tak, jakby zaprosił Węgra, gdzie ma strzelać. Ale każdemu bramkarzowi zdarzają się takie występy. Nie pomógł. Widzę więcej plusów niż minusów. Trener Paulo Sousa zareagował, zrobił dobre zmiany, że zmienił taktykę i ustawienie w trakcie meczu. Tu się wprowadził bardzo dobrze. W ofensywie pokazaliśmy duży potencjał ofensywny, bo strzelić trzy gole na wyjeździe solidnemu rywalowi to jest osiągnięcie. Byliśmy lepszym zespołem jeśli mowa o kulturze gry i kreatywności. Gdyby przyznawano punkty za styl to dałbym go naszej drużynie. Szkoda, że po wyrównaniu na 2:2 nie poszliśmy za ciosem. Węgrze byli podłamani, wyglądali jak bokser po nokaucie. Nie docisnęliśmy ich. Przeciwnik był po liczeniu, można było to lepiej wykorzystać. Daliśmy im dojść do siebie. Potem nas skontrowali wykorzystując nasze gapiostwo. Spodobała się wypowiedź Sousy. Była konkretna. Przyzwyczailiśmy się, że selekcjonerzy karmili nas frazesami o realizacji zadań taktycznych itd. A tu były konkrety, że graliśmy za wolno w pierwszej połowie, że nie wszyscy zawodnicy robili to co było ustalone – analizował Michał Listkiewicz.
Tego jeszcze nie grali! Sousa powołał piłkarza dodatkowo, żeby z nim... porozmawiać!