Horror w drugiej połowie
Biało-czerwoni prowadzili 2:0, ale po przerwie zostali zaskoczeni przez ambitnych gospodarzy. Wszystko zaczęło się od błędu Piotr Zielińskiego, który stracił piłkę na środku boiska. Rywale strzelili gola, a później polski zespół miał wyśmienitą sytuację, aby zamknąć mecz. Niestety, Sebastian Szymański źle przyjął piłkę, gdy stał przed pustą bramką. Mołdawianie byli wyjątkowo zdeterminowani i zadali nam kolejne dwa ciosy. Po trzech meczach Polska jest w grupie na czwartym miejscu.
W przerwie nasi już po prostu wsiedli w samoloty...
Były wiceprezes PZPN Marek Koźmiński tak ocenił postawę Polaków w Mołdawii. Dosadnie podsumował poczynania kadrowiczów w drugiej połowie. - W Kiszyniowie przegraliśmy mecz w głowach i wyłącznie w głowach - powiedział Marek Koźmiński, były wiceprezes PZPN w rozmowie z naszym portalem. - W przerwie nasi już po prostu wsiedli w samoloty i polecieli na wakacje. A kiedy po przerwie zaczęło się dziać źle, nie było nikogo, kto by wziął resztę za pysk. Lewy jest zapewne najlepszym w historii polskim piłkarzem. Wiele dla naszego futbolu zrobił i jeszcze zrobi, ale nie jest fighterem. Moim zdaniem za szybko selekcjoner zrezygnował z tych, którzy mieli największy charakter w tej grupie. Krychowiak, Grosicki, przede wszystkim Glik… Temu ostatniemu powiedziałbym: „Będę z ciebie korzystać rzadko, ale jesteś mi niezbędny w szatni”. Bo to nie Robert, a właśnie Kamil załatwiał takie sprawy, kiedy trzeba było ogarnąć drużynę, zmobilizować do walki - zdiagnozował problem Marek Koźmiński na naszych łamach.