Doniesienia o możliwym odejściu Sousy z reprezentacji Polski dochodziły z Brazylii od kilkunastu dni. Tamtejsze media były przekonane, że 51-latek prowadzi rozmowy z przedstawicielami Flamengo i Internacionalu Porto Alegre. Tymczasem w polskich mediach sam trener i jego agent dementowali te informacje, chociaż przybierały one na sile. W Wigilię jeden z brazylijskich dziennikarzy oficjalnie poinformował o przenosinach Portugalczyka do Porto Alegre, czemu w Boże Narodzenie zaprzeczył Hugo Cajuda [agent Sousy – przyp.red.]. Sytuacja była napięta, ale wydawało się, że PZPN ma ją pod kontrolą. Wszystko zmieniło się w drugi dzień Świąt, gdy trener oficjalnie poinformował Kuleszę o chęci odejścia z kadry. Jego propozycja, by rozwiązać kontrakt za porozumieniem stron, została odrzucona, ale nikt w Polsce nie ma już wątpliwości, że ta współpraca dobiega końca. Chociaż umowa wciąż obowiązuje.
Paulo Sousa nie jest selekcjonerem reprezentacji Polski choćby rok, a jego kadencję zapamiętają wszyscy:
Kulesza o kulisach odejścia Sousy
Kontrakt Sousy kończy się 31 marca i jest ściśle związany z wynikiem baraży o przyszłoroczne mistrzostwa świata. Trener postanowił jednak odejść już w grudniu, mimo że umowa nie przewiduje takiej możliwości. W związku z tym PZPN musi wyrazić zgodę na rozwiązanie umowy, a w innym przypadku Portugalczyk będzie zobowiązany do wypłaty odszkodowania na rzecz polskiej federacji. Na ten moment wciąż jest on pracownikiem Kuleszy, ale prezes PZPN zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. W programie „Sportowy Wieczór” na antenie TVP Sport opowiedział więcej o skomplikowanym okresie.
Trwają rozmowy z Jerzym Brzęczkiem! Szykuje się wielki powrót do pracy!
- Trener w niedzielę zadzwonił do mnie i poinformował, że chciałby rozwiązać obowiązujący kontrakt. Odmówiłem. Trener poprosił, żeby poczekać dzień-dwa, niech każdy z nas zastanowi się nad tym tematem i wrócimy do rozmowy. Myślę, że to jest poważny człowiek... Chociaż może nie do końca. Z tego, co wiem, nie rozmawiał z piłkarzami. Chciał rozmawiać tylko ze mną – nie gryzł się w język Kulesza.
Przyznał też, że w obecnej sytuacji ma nieco związane ręce, stąd nadzwyczajne posiedzenie zarządu. - Nie mogę złamać przepisów. Będę mógł rozmawiać z innymi kandydatami dopiero wtedy, gdy rozwiązany zostanie kontrakt Sousy. W środę będziemy dyskutować nad tą sytuacją z zarządem PZPN – stwierdził 59-latek.