Robert Lewandowski był jedną z głównych nadziei kibiców reprezentacji Polski na sukces w meczu o być albo nie być na Euro 2024 z Walią. Ostatecznie to Wojciech Szczęsny został bohaterem, a "Lewy" w zaciętym meczu zakończonym wynikiem 0:0 właściwie nie miał okazji, jednak i tak jako lider drużyny dołożył ważną cegiełkę do awansu na Euro. O tym rozstrzygnęły dopiero rzuty karne, a przez ponad 120 minut emocje gęstniały z każdą sekundą. Nawet przed meczem było gorąco, co najmocniej odczuwał właśnie Lewandowskim, na którym skupiała się uwaga Walijczyków. A że emocje były gigantyczne, nie zawsze było pięknie i kolorowo. Sporo nieprzyjemnych smaczków związanych z meczem Walia - Polska odsłonili Bartłomiej Kubiak i Dominik Wardzichowski z portalu Sport.pl.
O nagannym potraktowaniu polskiego hymnu dało się dowiedzieć nawet z transmisji telewizyjnej. Nie dość, że Walijczycy błędnie odegrali "Mazurka Dąbrowskiego", to do tego wygwizdali i zagłuszyli naszą narodową pieśń. Lewandowski przyznawał w pomeczowych wywiadach, że ta sytuacja dała dodatkową motywację Biało-Czerwonym, którzy koniecznie chcieli odegrać się na Walijczykach. To im się udało, a sam "Lewy" w trakcie meczu dostawał kolejne motywacyjne kopy.
Dziennikarze Sport.pl szczególnie mocno zapamiętali... kilkuletnie dzieci, które wulgarnie wyzywały Lewandowskiego na początku drugiej połowy. Przyszłość walijskiego narodu wzięła przykład ze starszego towarzystwa i regularnie krzyczała z trybun, że piłkarz FC Barcelony jest "g***ianym napastnikiem". Równie wymowna była sytuacja z 7. minuty meczu, gdy "Lewy" upadł w środku boiska, domagał się faulu, ale sędzia Daniele Orsato był innego zdania. To wystarczyło, by kibice w Cardiff wpadli w szał, jakby ich drużyna zdobyła bramkę albo była tego bardzo blisko. - Wstawaj, idioto - krzyczeli. Karma wróciła w konkursie rzutów karnych, gdy to walijski ulubieniec zmarnował decydujący rzut karny, a Polacy zaczęli fetować awans na Euro 2024.