„Super Express”: - Całkiem niedawno Polskę obiegła informacja o tym, że będzie pan komentował mecze Euro 2024. Wielu kibiców wychowało się na pana głosie.
Dariusz Szpakowski: - Miło to słyszeć. Na pewno zdaję sobie sprawę z oczekiwań. Nie wszystko zależne ode mnie. Zobaczymy, czy Polacy zakwalifikują się do Euro, czy nie, przed nami dwa jakże ważne mecze w marcu. To ważne dla przyszłości polskiego futbolu, bo jednak na salonach trzeba bywać.
- Z bólem ogląda pan mecze reprezentacji Polski? Trudno oprzeć się wrażeniu, że kibice odwrócili się trochę od kadry.
- Nie ma co się dziwić. Po Balu Mistrzów Sportu pytano mnie, czy jestem zaskoczony tak dalekim miejscem Roberta Lewandowskiego. Nie byłem zaskoczony i myślę, że Robert też nie był zaskoczony. Zarówno on, jak i my zdajemy sobie sprawę, że to nie są jego dni. Natomiast powoli wraca. Myślę, że tutaj trzeba być zgodnym z Michałem Probierzem i myśleć wbrew hejterom, którzy źle życzą. Przeciwnie – życzmy jak najlepiej, bo wiadomo, że forma kapitana reprezentacji przekłada się na reprezentacje Polski. Bądźmy wszyscy dobrej myśli, przekażmy dobre fluidy, bo jak mówię, na salonach trzeba być. A żeby tam się znaleźć, trzeba najpierw wygrać z Estonią a potem z Walią albo z Finlandią.
- Na Lewandowskiego spada ostatnio ogromna krytyka. Przesadzona?
- Ja nie powiedziałbym w ten sposób. To, że miał serię bez bramek, każdemu napastnikowi się to zdarza. Robert na szczęście obudził się troszkę, dał nam taką nadzieję i trzeba tej Roberta nadziei się trzymać.
- Widzi Pan impuls w tej drużynie pod wodzą Michała Probierza?
- Zobaczymy w marcu (śmiech).
- A jakich meczów się pan spodziewa? Estonia to teoretycznie taki poziom jak Mołdawia, ale pamiętamy, co z Mołdawią się stało...
- Dzisiaj, Drodzy Państwo, słabych nie ma. Ostatnio oglądałem spotkanie Estonii ze Szwecją, przegrane przez Estończyków 1:2. Oczywiście idealny scenariusz to szybko ułożyć sobie to spotkanie, żeby Michał Probierz mógł dokonać zmian z myślą o tym, co nas czekać będzie po pięciu dniach. W eliminacjach mieliśmy grupę marzeń, podobnie jak podczas finałów mistrzostw Europy, gdzie była Grecja, Czechy i Rosja, wtedy też nie wyszliśmy z grupy. Nie ma co się dziwić rozczarowaniu ludzi, bo polski kibic po prostu zły na tą reprezentację, bo chciałby, żeby ona wygrywała. A dzisiaj, jak mówię, słabych futbolu nie ma.
Rozmawiał Przemysław Ofiara
Listen on Spreaker.