Ebi Smolarek

i

Autor: Piotr Bławicki

Ebi Smolarek wspomina wywiad w jacuzzi z szampanem. Dla "SE" wytypował wynik meczu z Portugalią

2018-10-09 21:00

Czwartkowy mecz z Portugalią zostanie rozegrany dokładnie, co do dnia, 12 lat po naszym wielkim zwycięstwie nad tym zespołem, który zapoczątkował udaną erę Leo Beenhakkera i awans do finałów EURO 2008. Bohaterem tamtego spotkania był Ebi Smolarek (37 l.), który wbił Portugalczykom dwa gole. Teraz tego samego życzy Robertowi Lewandowskiemu.

„Super Express” - Trochę się u ciebie zmieniło od tamtego czasu… Wtedy młody, 25-letni kawaler, dziś stateczny mąż i ojciec…
Ebi Smolarek: - To prawda. Wtedy nie miałem jeszcze ani żony, ani dwóch synów tak jak teraz. Ale wszystko ma swój czas. Skończyłem karierę, wszystko u mnie dobrze, często bywam w Polsce, trochę działam w piłce, trochę też poza futbolem. Absolutnie nie mam prawa narzekać. A mecz z Portugalią oczywiście obejrzę. W polskiej telewizji, bo jestem właśnie w kraju.


- To co dokładnie robisz po zakończeniu kariery?
- W Uniejowie, niedaleko Łodzi, funkcjonuje akademia piłkarska, której jestem patronem. Odwiedzam to miejsce co najmniej raz w miesiącu, a nawet częściej. Uniejów jest mi bliski, to tam powstał kompleks boisk imienia mojego taty, Włodzimierza Smolarka. A co do akademii Ebiego Smolarka, to fajnie, że chłopaki mają gdzie grać i chętnie to robią, bo wiadomo jak to się wszystko w ostatnich latach na świecie zmieniło. Ja to całymi dniami grałem na ulicy, a teraz? Każdy dzieciak odciągnięty od komputera na boisko to duży plus. A skoro o moich aktywnościach mówimy, to pomagam też Polskiemu Związkowi Piłkarzy, którym kiedyś kierował śp. Marek Pięta. Spodobało mi się to co robią, bo chcą zadbać o piłkarzy. Składka wynosi dla zawodnika tylko 25 złotych rocznie, a w zamian można liczyć na pomoc w przypadku kłopotów z kontraktem, zniżki przy ubezpieczeniu, a nawet wsparcie prawnika, bo PZP ma ich dziesięciu. Wiadomo, że większość piłkarzy z Ekstraklasy ma menedżerów, ale nawet agenci nie znają się przecież na wszystkim i czasem pomoc takiego prawnika może się przydać. Co jeszcze? Współpracuję z łódzką agencją menedżerską jako doradca. Mieliśmy już jednego chłopaka w Feyenoordzie, nie wyszło, ale nic się nie stało. Teraz jest w Widzewie. Poza tym, załatwiam pewne sprawy poza piłkarskie w Łodzi. Kiedyś kupiłem tu ziemię i teraz być może nadszedł czas na decyzję co z nią zrobić.

- Wracając do pamiętnego starcia z Portugalią… To był twój najlepszy w kadrze?
- Nie, myślę, że nie. To znaczy, jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że to początek czegoś wyjątkowego, pierwszego awansu na EURO. Dlatego najpełniejszą satysfakcję miałem po meczu z Belgią, w którym też strzeliłem dwa gole. Bo tamten występ pieczętował nasz awans na EURO. Natomiast fajnie, że znów z Portugalią gramy na Śląskim. Bo ten stadion był dla mnie magiczny, to tam grałem najlepsze mecze. A wiesz dlaczego tak dobrze mi tam szło?


- Nie wiem. Dlaczego?
- Między innymi dlatego, że… nie zdawałem sobie w pełni sprawy jakie to wyjątkowe miejsce! Dopiero gdy lata później oglądałem w telewizji reportaż o historii tego stadionu, a puszczali go przy okazji nowego otwarcia Śląskiego, to tak w pełni zrozumiałem co tam się kiedyś działo. Wiadomo, trochę wiedziałem, ale dopiero ten reportaż w telewizji mnie w pełni uświadomił jak wielcy piłkarze tam grali i co tam zrobiono dla polskiej piłki. I tak sobie pomyślałem: kurde, gdybym to wszystko wiedział wcześniej, to grałbym tam chyba pod większą presją, ta magia mocniej by mnie przygięła… A tak to miałem większy luz i świetnie mi się grało.


- A było wtedy świętowanie po meczu? O ile pamiętam nie bardzo, bo szybko musiałeś wrócić do Dortmundu, wtedy grałeś w BVB.
- Tak, ale najpierw… udzieliłem wywiadu siedząc w jacuzzi. Miałem wtedy piwko czy szampana, nie pamiętam co było w szatni, i rozmawiałem z telewizją. A potem faktycznie: musiałem wcześnie wstać, bo nad ranem miałem samolot, a o 10:30 musiałem się stawić na treningu Borussii.

Ebi Smolarek

i

Autor: Piotr Gajek Ebi Smolarek

- Wtedy przeciw Polsce zagrał Cristiano Ronaldo. Teraz go zabraknie…
- I szkoda, bo to wielki piłkarz, na którego zawsze patrzy cały świat. Dla kibiców zobaczyć takiego gracza na żywo to zawsze frajda. Każdy kto jest na trybunach, może potem powiedzieć: widziałem Cristiano na żywo… Dla widowiska fajnie byłoby więc gdyby tu był…


- Będzie za to Robert Lewandowski, który rozegra setny mecz dla Polski…
- Słyszałem o tej „setce”. W związku z tym życzę mu, aby też strzelił dwa gole. A wynik? Niech będzie powtórka - 2:1, choć nie wiem dokładnie co nam da ewentualna wygrana, bo jeszcze nie opanowałem tego regulaminu Ligi Narodów. Trochę to skomplikowane dla kibica, ale... wygrywać zawsze warto.


- Twoje oba gole były wtedy bardzo efektowne…
- I uwierz mi: nie było w nich żadnego przypadku. Lata treningów, i w kadrze, i w klubach, żebym znajdował się w tym momencie, w tym miejscu, tam gdzie zmierzała piłka. Pamiętam zwłaszcza tego drugiego gola. Zdążyłem spojrzeć na sędziego bocznego, widzę, że on „leci” dalej, no więc ja też. Uderzenie, bramka, dziękuję. Tak generalnie podsumowując: to naprawdę był dobry mecz z naszej strony. Uważam, że Portugalczycy nas wtedy zlekceważyli, a gdy się zorientowali, że będzie ciężko, to przegrywali już 0:2.


- Twoje gole już omówiliśmy, potencjalne dwie bramki Lewandowskiego też, a kiedy zaczną trafiać twoi synowie: 8-letni Mees i 3-letni Faas?
- Już trafili i to w obecności 80 tysięcy ludzi (śmiech). Byłem niedawno zaproszony na pożegnalny mecz Romana Weindenfellera, bramkarskiej legendy BVB. I na nasz mecz, „dziadków”, przyszło tyle ludzi. A po wszystkim wziąłem na murawę synów i trochę pokopali do bramki.


- Będą z nich piłkarze?
- Jeszcze nie wiem. Zadzwoń za 10 lat to wtedy ci powiem…

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze