To było święto futbolu i pięknego kibicowania na Stadionie Narodowym. Wypełniony po brzegi stadion, wspaniała atmosfera i – co najważniejsze – piękna gra Polaków. Izrael, najgroźniejszy przeciwnik biało-czerwonych w grupie G, nie miał w Warszawie nic do powiedzenia i zasłużenie przegrał.
Pierwsza połowa udowodniła, że naturalnym i najlepszym ustawieniem jest gra dwoma napastnikami. Piątek i Lewandowski świetnie się uzupełniali i sprawiali obrońcom Izraela mnóstwo problemów. Strzelanie goli rozpoczął ten pierwszy, w 35. minucie mocnym strzałem pod poprzeczkę pokonując izraelskiego bramkarza. Warto podkreślić tu kapitalnie podanie Roberta Lewandowskiego, który na swojego gola czekał do 56. minuty. Wtedy w swoim stylu wykorzystał jedenastkę, podyktowaną za rękę Izraelczyka w polu karnym. Trzeciego gola strzelił strzałem w krótki róg Grosicki (59. min), a ostatniego – Kądzior (84. min).
Po raz pierwszy od dawna w reprezentacji Polski właściwie nie było słabych punktów. Świetnie zagrał Kamil Glik, który nie dopuszczał Izraelczyków do dobrych sytuacji. Kapitany był też Piotr Zieliński (asysta przy golu Grosickiego), niezawodny jak zawsze Robert Lewandowski. No i on, ulubieniec trybun, Krzysztof Piątek. W tych eliminacjach strzelił już trzy gole (w sumie w kadrze 4). W całym sezonie (klub plus reprezentacja) aż 34 bramki w 48 spotkaniach. W ciągu roku z nieznanego szerzej piłkarza stał się bestią pola karnego.