- Czułem, że moja dyspozycja fizyczna wzrasta. Przepracowałem dobrze cały okres w Arłamowie. Wygrywaliśmy z kolegami pojedynki jeden na jeden, jesteśmy silni - podkreśla Pazdan, którego już niektórzy chcieliby zrobić nowym polskim "ministrem obrony narodowej" za Antoniego Maciarewicza.
Nowy idol kibiców nie ukrywa, że on i jego koledzy mogą czuć niedosyt, bo zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki. - Arkowi Milikowi naprawdę niewiele zabrakło, żeby skierować piłkę głową do bramki. A miał też inną okazję. Nasza gra w drugiej połowie wyglądała dużo lepiej. Do samego końca byliśmy skoncentrowani. Bo wiadomo, jak gra się z Niemcami, wystarczy jedna chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe. Chwała drużynie za to, że była do końca monolitem - zaznacza.
W meczu z Niemcami widać było, że Pazdan coraz lepiej czuje się również w roli wyprowadzającego piłkę do ataku pozycyjnego. - Raz ja wyprowadzam, raz "Krycha", innym razem "Glikson". Ważne jest to, że już drugi mecz z rzędu byliśmy bardzo skoncentrowani w obronie, staraliśmy się nie dopuszczać Niemców do klarownych sytuacji. Mieliśmy na ten temat odprawę, ale pamiętajmy, że odprawa to jedno, a sytuacje boiskowe to drugie. Dobrze to wyglądało - kończy Pazdan.