Szefowie PZPN spotkali się z radą drużyny (w jej skład wchodzą: Lewandowski, Glik, Piszczek, Krychowiak, Boruc i Szczęsny) jeszcze przed mistrzostwami. Już wtedy ustalono, jak będzie wyglądał podział zarobionych pieniędzy. Ostatecznie do podziału wyszło 14,5 mln euro. 35 proc. tej kwoty to 5 milionów 75 tysięcy euro i tyle trafi do piłkarzy. Uśredniając, wychodzi to po 220 tysięcy euro na głowę, choć w naszej reprezentacji panuje zwyczaj, że pieniądze dzieli wspomniana rada i premie nie są jednakowe. Tak przynajmniej było z nagrodami za eliminacje i wszystko wskazuje na to, że nie inaczej będzie w kontekście podziału pieniędzy za finały.
Nieco inne zwyczaje panują u Niemców. Jak podał "Bild", za awans do ćwierćfinału każdy niemiecki piłkarz, bez względu na liczbę rozegranych minut, dostanie po 100 tysięcy euro. Czyli DFB "odpala" zawodnikom prawie dwa razy mniej niż PZPN. Bo 2,3 miliona euro dla niemieckich graczy to tylko 16 proc. kwoty, jaką za awans do ćwierćfinału miał zagwarantowane niemiecki związek.
Thomas Mueller i spółka mogli ostatecznie wyprzedzić przy kasie polskich kolegów, ale warunek był jeden - mistrzostwo Europy. Za zdobycie tytułu każdy niemiecki zawodnik miał bowiem zagwarantowane 300 tysięcy euro.