Charakterystyka drużyny
Koszmar Dariusza Szpakowskiego. I każdego innego komentatora. Same "ssony", "sseny" i "arssony". W każdej konfiguracji. Patrzysz na nazwisko - ciemność. Nawet jeśli akurat ten zdążył zrobić furorę na Starym Kontynencie. Przykład? 26-letni Gylfi Sigurdsson to prawdziwa gwiazda Premier League. Były gracz Tottenhamu. Jak na pomocnika, strzelec wyborowy. Pech chciał, że w obronie też mamy Sigurdssona. 29-letniego Ragnara, defensora Krasnodaru. A w ataku Sightorssona z FC Nantes, 26-letniego Kolbeinna. No i pomocnika, tym razem z norweskiego Sundsvall, Runara Mara Sigurjonssona. I weź tu nie oszalej.
Skojarzyć można jednego. Pewnie dlatego, że zdążył się wryć w pamięć. No i kiedyś był jedyny. Rodzynek. Eidur Gudjohnsen, pupilek Jose Mourinho w Chelsea Londyn. Kariera? Ogromna. Chelsea, później Barcelona. Na Euro 2016, chociaż lat na karku już 37, powinien być gwiazdą zespołu. O ile inaczej nie zadecyduje selekcjoner Lars Lagerback, oszczędnie szafujący siłami swojego najbardziej doświadczonego żołnierza.
Inna sprawa, ma kim rotować. W ataku, poza Sightorssonem, ma też Alfreda Finngobasona, 26-letniego snajpera FC Augsburg. Wypożyczonego z Realu Sociedad, tylko w tym sezonie autora siedmiu trafień w Bundeslidze. W obwodzie pozostaje też Jon Dadi Bodvarsson z Kaiserslautern.
W mocnych ligach grają również pomocnicy. Wspomniany Sigurdsson to jedno. Emil Hallfredsson to podstawowy 31-letni pomocnik Udinese Calcio. Aron Gunnarsson zbiera dobre recenzje w Cardiff City, a Byrkir Bjarnason to absolutna gwiazda FC Basel. Tego samego, które w tym sezonie dwukrotnie - najpierw w Lidze Mistrzów, później w Lidze Europy - zlało Lecha Poznań.
Solidność i konsekwencja. Atuty defensorów. Żelazna czwórka. Birkir Mar Saevarsson to rezerwowy szwedzkiego Hammarby. 33-letni Kari Arnason głównie przesiaduje na ławce Malmoe FF. Ragnar Sigurdsson to ostoja rosyjskiego Krasnodaru, a 29-letni Ari Freyr Skulason ma za sobą bardzo udany sezon w Odense. Dorzucając do tego doświadczonego, 32-letniego Hannesa Thora Haldorssona, dostajemy doprawdy znakomitą linię defensywną, która w eliminacjach Euro 2016 okazała się nie do przebicia dla Holendrów, Czechów i Turków.
Przewidywany skład
Hannes Thor Haldorsson (32 lata, FK Bodo/Glimt) - Birkir Mar Saevarsson (31, Hammarby), Ragnar Sigurdsson (29, Krasnodar), Kari Arnason (Malmoe), Ari Freyr Skulason (29, Odense) - Gylfi Sigurdsson (26, Swansea), Emil Hallfredson (31, Udinese), Aron Gunnarsson (27, Cardiff City), Birkir Bjarnason (28, Basel) - Eidur Gudjohnsen (37, Molde FK), Alfred Fingobasson (26, Augsburg)
Gwiazda drużyny: Eidur Gudjohnsen (37 lat, Molde FK, 86A - 26 goli)
Legenda całej islandzkiej piłki. Najlepszy piłkarz z tej malutkiej wyspy na Atlantyku w historii. Gwiazda. Ambasador. Człowiek, który od ponad dwudziestu lat z powodzeniem rozgrywa spotkania na najwyższym poziomie, a upływ czasu niemal nie wpływa na jego zdrowie. Żelazne płuca - a przy tym wielkie umiejętności - które w pewnym momencie zaprowadziły go aż do gorącej Katalonii. Na Camp Nou, do mekki futbolu, prosto do szatni FC Barcelony.
To miała być smutna historia. - Prawdopodobnie nigdy więcej nie zagram w zespole narodowym - wypalił w listopadzie 2013 roku. Przykry moment. Może przełomowy. Islandia odpadła w barażach do mistrzostw świata w Brazylii. Gładko, bez walki. Gudjohnsen powiedział "pas". Stracił wiarę. Chciał powoli kończyć karierę, tym bardziej, że również na arenie klubowej szło mu średnio. Pół roku spędził na bezrobociu.
Do wielkiego futbolu wrócił w lipcu. Rok później również do kadry narodowej. Nie był już tym samym zawodnikiem. W Boltonie nie został liderem. W Chinach nie przedłużono z nim kontraktu. Do Molde trafił dopiero w lutym. - Gdyby nie znalazł klubu, nie powołałbym go na Euro - powiedział później Lars Lagerback, selekcjoner Islandii. Na szczęście znalazł. I będzie mógł we Francji spełnić marzenie, które rozpoczęło się 24 kwietnia 1996 roku. W spotkaniu towarzyskim z Estonią. Gdy 17-letni wówczas Eidur, nieopierzony gówniarz z PSV Eindhoven, zadebiutował w kadrze narodowej. Zmieniając... Arnora Gudjohnsena, też wybitnego islandzkiego piłkarza, a zarazem swojego ojca.
Jaką rolę dostanie na Euro? Lagerback ma wobec niego swoje plany. Lider szatni - to na pewno. Prawdopodobnie nieoficjalny rzecznik prasowy. Boisko? Na papierze - rezerwa. Być może joker. Ale to jest Eidur Gudjohnsen. Szef. Być może inspiracja dla młodszych partnerów. I trudno, żeby ktoś taki po prostu przesiadywał na ławce.
Selekcjoner: Lars Lagerback
Z zawodu - selekcjoner. Od dobrych 26 lat. Zarazem fachowiec, którego chciał zatrudnić również PZPN. Tyle że akurat jemu było nie po drodze, a nam przyszło do głowy, że może Adam Nawałka byłby lepszy. I chyba na dobre wszystkim to wyszło.
Szwecja to specyficzny kraj. Ułożony - napisałby laik. Konsekwentny - dodałby specjalista. Szwedzi nie lubią zmian. Coś postanowią, trzymają się ustalonego planu. Lagerback gdzieś tam miał zapisane, że kiedyś zostanie selekcjonerem. I został, chociaż swoje musiał odpracować. Najpierw jako szkoleniowiec kadry młodzieżowej. Później - a właściwie równolegle - jako asystent. Wreszcie jako równorzędny - chociaż traktowany jako ten drugi - selekcjoner kadry Trzech Koron. Współpracował wówczas z Tommym Soderbergiem.
Słuchał, patrzył, uczył się. I czekał. W 2004 roku wreszcie objął kadrę narodową. Pojechał ze Szwedami na mundial do Niemiec i na Euro 2008. Gdy powinęła mu się noga w kolejnych eliminacjach, wyleciał. Ale tylko na moment, bo zaraz przygarnęli go Nigeryjczycy, a gdy w Afryce również zawiódł, Islandczycy. I przed nim właśnie siódma wielka impreza. Do tej pory największym sukcesem okazał się start na Euro 2004, gdzie Trzy Korony dopiero w serii karnych przegrały z Holendrami w ćwierćfinale.
Jeśli z Islandią przebije to osiągnięcie, będzie wielki.
Historia
Skromna, krótka, trudna do przywołania. Islandia była kopciuszkiem. Zawsze. Tak się utarło. Przełom nastąpił dopiero w eliminacjach mistrzostw świata 2014. Gdy Lagerback wprowadził zawodników z wyspy do baraży. Tam lepsi okazali się Chorwaci, ale sygnał był jasny - nadchodzi nowa siła na Starym Kontynencie.
I to się sprawdziło w kolejnej kampanii kwalifikacyjnej. A wciąż bez odpowiedzi pozostaje tylko pytanie - czy to chwilowy wyskok, czy oto Islandia wymyśliła sobie kolejną dyscyplinę, w której zawodnicy z północy okażą się czarnym koniem wielkich imprez?