Tyle, że za odrobienie zadania przed meczem w Bratysławie dałbym naszym piłkarzom i trenerom dwóję.
To prawda, że przy obu bramkach strzelonych nam w ciągu minuty było trochę przypadku, ale nie rozumiem jak nasi obrońcy mogli zostawić tyle miejsca facetowi, który w swoim pierwszym sezonie w Bundeslidze strzelił 13 bramek.
Stanislaw Szestak jest dla VfL Bochum tym samym, kim Artur Wichniarek dla Arminii. Czy polscy obrońcy o tym nie wiedzieli i pozwolili hasać Słowakowi pod naszą bramką, jak młodemu źrebakowi po łące, a ściślej mówiąc po Tehelnym polu? Jeśli nie wiedzieli, to dwója należy się przede wszystkim naszym trenerom za rozpoznanie przeciwnika.
Mam już dosyć dramatów i mówienia o pechu polskiej reprezentacji. Bo to nie pech tylko błędy. I obojętnie kto ma w nich największy udział w Bratysławie, to i tak staliśmy się frajerami piłkarskiej środy w Europie.