Szkoleniowiec, który prowadził reprezentację w finałach EURO w 2012 roku zwraca uwagę na rolę doświadczonych zawodników w drużynie. Przyznaje, że namawiałby Wojciecha Szczęsnego, aby ten po turnieju dalej grał w drużynie narodowej.
„Super Express”: - Mecze barażowe zakończone sukcesem i awansem na EURO dają nadzieję na to, że nie będziemy w finałach chłopcami do bicia?
Franciszek Smuda: - Istotą baraży było zakwalifikowanie się na EURO i to osiągnęliśmy. Styl naszej gry był słaby, skoro przez 120 minut meczu z Walią nie oddaliśmy żadnego celnego strzału. Od razu przypomniał mi się mecz z Włochami, chyba za kadencji trenera Jerzego Brzęczka, gdy również nie strzeliliśmy na bramkę rywali. Dla mnie jest to nie do zrozumienia. Obojętnie jaką mamy reprezentację, to nie powinno się coś takiego zdarzyć. Rozumiem, gdyby to któryś z naszych zespołów klubowych grał z tuzami typu Real czy Barcelona, ale nie w meczu reprezentacji, nawet jeśli byśmy rywalizowali z Anglią lub Włochami. A to była tylko Walia. Przecież mamy piłkarzy, którzy grają na co dzień w mocnych klubach zagranicznych.
- Nie widzi pan żadnych pozytywów po wygranych barażach?
- Osiągnęliśmy cel i to było najważniejsze. Mamy naprawdę dużą grupę utalentowanych piłkarzy, którzy wchodzą do kadry. W zagranicznych ligach odnajdują formę kolejni, jak choćby ostatnio Michał Skóraś. Trener Michał Probierz zapewne wie, jak przygotować zespół, żeby nawiązać walkę z grupowymi rywalami.
- Jest to możliwe? Te zespoły będą bardziej wymagający niż Walia.
- W piłce wszystko jest możliwe. Akurat ostatnio śledzę dokładnie ligę hiszpańską. Myślę, że przed tym sezonem nikt by nie przewidział, że bardzo przeciętny zespół jakim była Girona, jest w stanie nawiązać równą walkę z Realem, Barceloną, a nawet ich ogrywać jak ostatnio. Dlatego jestem umiarkowanym optymistą przed EURO. Wiem, że jest mało czasu, ale Probierz poznał już drużynę, a zresztą wielu zawodników prowadził w klubach czy młodzieżówce. Liczę na to, że będzie to inaczej grający zespół niż w eliminacjach i barażach.
Tego piłkarza Luis Enrique chce mieć w swojej drużynie. Miałby zastąpić Kyliana Mbappe
- Wspomniał pan o młodych, bo zmiana pokoleniowa jest potrzebna. Natomiast Wojciech Szczęsny, bohater barażu z Walią, ma zamiar po finałach zakończyć grę w kadrze. Namawiałby pan go do pozostania?
- Zdecydowanie, z jednego głównego powodu. Doświadczony bramkarz w młodym, budowanym zespole jakim jest obecna reprezentacja, to bardzo ważny element. W Juventusie pokazuje ostatnio wyśmienitą formę. Niektórzy bramkarze wraz z wiekiem nie mają refleksu czy szybkości jak wcześniej, a u Wojtka to się utrzymuje, żeby nie powiedzieć, że jest na wyższym poziomie. Podobna była sytuacja z Lewandowskim, gdy przed kilkoma miesiącami narzekano na niego, a przecież znów strzela gole dla Barcelony. Nie było i nie ma napastnika, który by nie miał gorszego okresu, ale jak się worek z golami rozwiązuje, to znów wpadają do niego. Tym bardziej, że Robert jest tytanem pracy.
- Zagramy podczas EURO więcej niż trzy mecze?
- Powiem trochę na przekór wielu ekspertom. Skoro nie potrafiliśmy w eliminacjach awansować z bardzo słabej grupy, to w mocnej grupie może być łatwiej. Bardzo wymagający przeciwnicy mogą dodatkowo sprężyć nasz zespół, który może wznieść się na najwyższy poziom. Austria jest w naszym zasięgu i możemy z nią wygrać. Pamiętajmy, że do fazy pucharowej awansują cztery drużyny z trzecich miejsc. Dlatego nie jesteśmy bez szans.
Skandal po meczu piłkarskim w Brukseli. Ucierpiał znany sportowiec. „Zaczęli mnie kopać po głowie”