Nie tak miała się zakończyć grupowa walka Polaków o awans na mistrzostwa świata w Katarze. W ostatnim meczu z Węgrami selekcjoner Paulo Sousa zdecydował się odstawić od wyjściowej jedenastki liderów zespołu - Kamila Glika, Piotra Zielińskiego czy przede wszystkim Roberta Lewandowskiego. Ryzyko się nie opłaciło. "Biało-czerwoni" ulegli rywalom 1:2 i przegrali nie tylko pojedyncze spotkanie, ale także rozstawienie w barażach o awans na mundial.
ZOBACZ TEŻ: Wiemy, jak Lewandowski zareagował na porażkę z Węgrami. Na meczu skwaszona mina, a potem... Mamy zdjęcia z wylotu z Warszawy
Taki obrót spraw miał wywołać wściekłość w strukturach Polskiego Związku Piłki Nożnej. Pojawił się tu takze wątek ekonomiczny, nie tylko sportowy - brak pojedynku barażowego na PGE Narodowym w Warszawie oznacza bowiem odebranie sobie wielkich przychodów związanych z organizacją dnia meczowego. Nic więc dziwnego, że pod adresem selekcjonera Paulo Sousy, który podjął nieudane ryzyko, posypały się głosy krytyki także wewnątrz związku.
Nawet jednak jeśli prezes Cezary Kulesza chciałby oddać drużynę w ręce innego selekcjonera przed barażami o mistrzostwa świata, to musi wziąć pod uwagę aspekt finansowy takiej decyzji. Portal "Sportowe Fakty" informuje, że przedwczesne rozstanie z Paulo Sousą i jego sztabem kosztowałoby PZPN na obecnym etapie... nawet 10 milionów złotych! Wszystko wskazuje zatem na to, że Portugalczyk może spać spokojnie. To on postara się wiosną o wprowadzenie Polski na mistrzostwa świata w Katarze.