- Na „dzień dobry” zmartwień ma sporo, powiem panu... Dwóch niedawnych pewniaków w kadrze nie gra w klubach. Zmienili drużyny – Bereszyński poszedł do Napoli, Kiwior do Arsenalu – i siedli na ławkach. Dwaj obrońcy... Trzeci – Glik - ma 35 lat i leczy kontuzję – król strzelców mundialu'74 wymienia w rozmowie z „Super Expressem” wyzwania stojące przed Santosem, nie zapominając, że i czwarty „pewniak” w reprezentacyjnej defensywie, Matty Cash, w klubie też ma problemy z regularnym graniem.
Lato ma jednak ważniejszy – jego zdaniem – przekaz dla nowego trenera naszej kadry. - Na pewno nie może sobie pozwolić na to, by zawodnicy nim rządzili – mówi. Co przez to rozumie? - Zasady muszą być jasne, jak na statku. Paragraf 1: kapitan ma zawsze rację. Paragraf 2: jeśli nie ma racji, patrz paragraf 1. I koniec! Zawodnicy dostają założenia taktyczne i mają je realizować! - grzmi. I w tym kontekście – personalnie – przywołuje kapitana reprezentacji.
- Niczego się nie osiągnie bez biegania. Nie wystarczy stanąć i machać rękami. A w meczu z Argentyną Robert nie zrobił nawet jednej 50-metrowej przebieżki – Lato wraca jeszcze do mundialowych wrażeń. I kończy je bardzo konkretnym przesłaniem dla Santosa w kwestii „Lewego”. - Nie neguję jego klasy. To kawał zawodnika. Ale nie może być we wszystkim wyrocznią!