Robert Lewandowski, Grzegorz Lato

i

Autor: Cyfrasport/Marcin Gadomski/SE Robert Lewandowski, Grzegorz Lato

Reprezentanci - do boju!

Grzegorz Lato przed wrześniowymi meczami Ligi Narodów ma prośbę do Roberta Lewandowskiego. Zgadzacie się z nim? [ROZMOWA SE]

2024-09-01 22:44

Pracowite tygodnie za polskimi sportowcami. W Paryżu zawodnicy z orzełkiem na piersi rywalizowali o medale olimpijskie. Równolegle piłkarscy pucharowicze próbowali przebijać się do fazy ligowej poszczególnych rozgrywek: udało się w Lidze Konferencji. Teraz – u progu września – pora na emocje reprezentacyjne. O wszystkich tych wydarzeniach porozmawialiśmy przez chwilę z Grzegorzem Latą. Bo i w pucharach grał, i medale igrzysk zdobywał, a o jego dorobku reprezentacyjnym nie wypada nie pamiętać.

„Super Express”: - Pan przywiózł złoto z igrzysk w Monachium, tam mieliśmy jeszcze mistrzostwo olimpijskie w sześciu innych konkurencjach. A w Paryżu – bida, panie, bida. Co pan na to?

Grzegorz Lato: - No tak, siatkarze się obronili, ale reszta to katastrofa. Jeden medal złoty? I to w sporcie całkiem świeżym na igrzyskach? Inna rzecz, że z ogromnym podziwem patrzyłem na panią Olę na tej ściance. Zachwycony byłem tym, co robiła ona i jej koleżanka z reprezentacji, która zdobyła brąz. Oglądając je, powiem panu, tak sobie myślałem: „przecież nawet małpy za nimi nie nadążyły, choć wspinają się po drzewach na co dzień”. I to jest prawdziwe mistrzostwo, godne złota!

- Pan był w przeszłości prezesem związku, PZPN-u znaczy się. A co teraz – pana zdaniem – nie zagrało w innych związkach, że tak kiepsko nam poszło?

- Nie chcę się mieszać w politykę, nie chcę być prorokiem. Ale przecież wie pan, że są jakieś zarzuty ministra sportu wobec działaczy różnych związków: że mieszkali w superhotelach itp. Nie poszło to w dobrą stronę… Ale to nie moja sprawa.

- Nie pańska, to prawda. Ale już puchary europejskie w piłce to trochę pana sprawa. Cieszy się pan z dwóch drużyn w fazie ligowej Ligi Konferencji?

- Hm… Jak sobie przypomnę finał Górnika Zabrze, półfinały Legii i Widzewa, ćwierćfinał Stali Mielec, to powiem panu, że właściwie trudno się emocjonować tymi dwiema drużynami w Lidze Konferencji.

- No tak. Ale to dawno było...

- Dawno. I gdzie jest w tej chwili polska piłka nożna?

- No właśnie: gdzie? I dlaczego właśnie tu?

- Wie pan, jeśli ja słyszę, że w niektórych klubach na boisku jest siedmiu obcokrajowców, a czterech Polaków…

-… jest pan optymistą, bo w niektórych tych cudzoziemców jest nawet dziesięciu na murawie!

- No to widzi pan, od razu rodzi się pytanie, jak i gdzie my chcemy grać? Przecież zazwyczaj to są obcokrajowcy, którzy u siebie w 2. albo 3. lidze się nie łapią. No taki szrot, powiem panu. I jeszcze trenerów z zagranicy zatrudniamy. A największe sukcesy klubowe i reprezentacyjne mieliśmy, gdy polscy trenerzy na ławkach zasiadali.

- Trudno tego zabronić właścicielom.

- Zgadzam się z panem. Ale ja bym proponował jednak promować polską piłkę i polskich zawodników. Bo jeśli młody zdolny Polak wyjeżdża na przykład do Niemiec, a jest mniej więcej na równym poziomie z tamtejszym zawodnikiem, to... nigdy nie zagra w Bundeslidze. Bo w takiej sytuacji tam stawia się na swoich. A u nas nie. I jeszcze coś panu powiem.

- Słucham uważnie.

- Za moich czasów nie było szans, żeby zawodnik, który siedzi na ławie u siebie w klubie, zagrał w reprezentacji Polski. A teraz jak chłop jest w klubie angielskim czy włoskim, to tylko z tego powodu się go powołuje.

- To nie takie proste. Owszem, Kuba Kiwior nie gra w Arsenalu, ale widzi pan dla niego jakiegoś zmiennika w ekstraklasie?

- Nie wiem, nie podam nazwiska. Ale ogólnie wolałbym wziąć jakiegoś młodego chłopaka z ekstraklasy, który gra w niej regularnie, niż gościa, który siedzi mi na ławce na Zachodzie. Skąd wiadomo, powiem panu, w jakiej on jest formie? Może trzeba zaryzykować, jak to kiedyś zrobił Kazimierz Górski, 24-letniego Mirka Bulzackiego zastępując 20-letnim Władkiem Żmudą? Niech trener Probierz jeździ po klubach ligowych, albo niech wysyła asystentów. I niech szukają.

- A myśli pan, że jak weźmie takich chłopaków i przegra z nimi jeden-drugi mecz w Lidze Narodów, to kibice mu te porażki wybaczą?

- Przecież Liga Narodów jest właśnie po to, by zbudować drużynę na eliminacje mistrzostw świata!

- Czeka pan z emocjami na te mecze Ligi Narodów?

- Tak. Bo jestem za Probierzem – polskim trenerem, a nie jakimś Portugalczykiem. I wierzę w polskich chłopaków.

- Powinniśmy już teraz szukać następców dla Lewandowskiego czy Zielińskiego?

- Czas zasuwa, powiem panu. Za dwa lata, podczas mundialu, Lewandowski będzie mieć 38 lat, prawda?

- Ale na razie jeszcze korzystać z niego powinniśmy?

- Tak. Pod jednym warunkiem. Bardzo bym chciał, żeby do każdego meczu reprezentacji podchodził tak, jak do meczów Barcelony. Tam nie ma „zmiłuj”! Widział pan, jak grał z Valencią na przykład? Dużo biegania, dużo rozrywania obrony, dwa gole i jeszcze znakomita kolejna sytuacja.

Wyjątkowe wyróżnienie dla Roberta Lewandowskiego. Na taki order mogą liczyć nieliczni. Wszystko na oczach jego mamy

- A jak, pana zdaniem, podchodzi w ostatnim czasie do reprezentacji?!

- Zamiast biegać, powiem panu, to głównie rękami macha! Ja wiem, że dziś jest inna piłka, inne pokolenie. I ja mu bardzo kibicuję, ale… niech sobie oglądnie mecze, jak myśmy gonili w reprezentacji. Nic więcej nie mam mu do powiedzenia.

- Wojciech Szczęsny zakończył karierę.

- Szkoda. Bramkarz to jest specyficzna pozycja, powiem panu. Zawodnicy z pola „zużywają się” w wieku 36-38 lat, bramkarz – niekoniecznie.

- O jeszcze jednego człowieka zapytam. Sebastian Szymański naprawdę jest dziś wart 25 mln euro?

- Medialne spekulacje są po to, by podbijać cenę. A czy jest tyle wart? Rynek oceni.

Listen on Spreaker.
Najnowsze