Były reprezentacyjny napastnik, uczestnik MŚ 2002 w Korei Południowej, z niecierpliwością – i kibicowskim niepokojem – czeka na pierwsze decyzje trenera Polaków. Wszystko za sprawą licznych kontuzji, które w ostatnich tygodniach dopadły uczestników mundialowych zmagań w Katarze, a więc i potencjalnych kadrowiczów na marcowe boje.
„Super Express”: - Niepokojąco długa jest lista reprezentantów borykających się z urazami i dolegliwościami zdrowotnymi. Fernando Santos ma problem?
Paweł Kryszałowicz: - Ma wiele problemów. Nie wiem, jak to wszystko poklei, ale podjął się konkretnej misji, za którą płacą mu ogromne pieniążki i musi spróbować ogarnąć te kłopoty.
- Ten najważniejszy to uraz Roberta Lewandowskiego. Polscy kibice zbledli. Pan też?
- Tak to jest, kiedy przez lata zawiesza się odpowiedzialność tylko na jednym napastniku, właściwie nie dając szans grania innym. A powinno się mieć szerszą perspektywę, bo przecież przyjdzie taki moment, że Robert przestanie grać w piłkę.... Na razie jednak – na szczęście dla reprezentacji – wciąż gra. I jak znam życie, również i tym razem da radę. To jest tak twardy człowiek i doświadczony zawodnik, że pewnie będzie gotów na te marcowe spotkania.
- Ewentualna trzytygodniowa przerwa w grach o stawkę to dużo?
- W Barcelonie grał ostatnio dużo i często, zbytnio go tam nie oszczędzali, więc... może mu nawet ta przerwa na dobre wyjdzie? Tydzień odpoczynku mu się przyda. Ewentualne trzy tygodnie to może ciut za dużo, ale... przecież będzie w tym czasie ćwiczyć indywidualnie. Na tym poziomie nikt nie pozwala sobie na to, by przez tak długi czas w ogóle się nie ruszać.
- „Licz na najlepsze, bądź gotów na najgorsze” - głosi porzekadło. A jeśli Lewy nie zdąży?
- Cóż... Nie będzie też Arka Milika... Dla mnie dziś numerem jeden byłby w tej sytuacji chyba Dawid Kownacki.
- Ale on gra tylko w 2. Bundeslidze?!
- Za to jest w gazie. Widać, że odnalazł formę: strzela bramki, kreuje akcje. Jeśli miałoby rzeczywiście zabraknąć Roberta, postawiłbym właśnie na „Kownasia”. No bo jaki mamy w tej chwili wybór? Krzysztof Piątek jest zdecydowanie „pod formą”...
- … i nie trafia nawet do pustej bramki!
- Akurat takie rzeczy zdarzają się napastnikom; nie on pierwszy i nie ostatni, więc nie róbmy wielkiego „halo” z tej jednej sytuacji. Natomiast Krzysiu ma już dłuższą serię meczów bez gola, i to może niepokoić. O formie Karola Świderskiego za oceanem wiemy niewiele, tym bardziej, że w lutym grał tylko sparingi. We Francji nie gra Adam Buksa – to chyba na tyle, jeśli chodzi o napastników, którzy w ubiegłym roku byli w orbicie reprezentacyjnych zainteresowań.
- W polskiej lidze przez pięć tygodni wiosennych gier nie wypatrzył pan kandydatów?
- Ci najlepsi mają pięć bramek, prawda? Maciej Żurawski czy Tomek Frankowski roześmialiby się im w twarz. Oni potrafili tyle zdobyć w trzech meczach... Wracając do dzisiejszej kadry: nie tylko z napastnikami mamy problem. W defensywie na przykład wychodzą nam bokiem niektóre ruchy transferowe.
- Ma pan na myśli Jakuba Kiwiora i Bartosza Bereszyńskiego?
- Owszem. Kibic być może zadowoli się tłumaczeniem, że na co dzień w klubie trenują ze świetnymi partnerami i to im wystarcza do optymalnej formy, ale każdy zawodowy piłkarz wie, że sam trening to jednak co innego niż cotygodniowe wychodzenie na boisko i gra o punkty.
- Za pańskich czasów też nie brakowało w reprezentacji zawodników mających kłopoty z grą w drużynach klubowych na Zachodzie. Może więc nie panikujmy, tylko korzystajmy z faktu, że są do dyspozycji ludzie z Arsenalu, z Napoli...
- A mamy jakiś wybór? Jeśli nie będzie Kamila Glika, trzeba spróbować Kiwiora, może Jana Bednarka – choć słabo wygląda... Musi się selekcjoner obracać wokół nazwisk już sprawdzanych, bo trudno mi wskazać inne. Bartosz Salamon znowu kontuzję złapał. Fajnie wygląda Maik Nawrocki, wyróżnia się w polskiej ekstraklasie. Można mu dać szansę, ale.... nawet jeśli Czesi to nie Holandia, Francja czy Włochy, raczej nie powinniśmy wyjść na nich młodym Kiwiorem i jeszcze młodszym Nawrockim.
- No to co: Artur Jędrzejczyk?
- Skoro został zabrany na mistrzostwa świata, i nawet na nich zagrał, to... kto wie? Twardy orzech do zgryzienia ma Santos przez te kontuzje. Mam jednak nadzieję, że o ile my jesteśmy przyzwyczajeni do jednych i tych samych nazwisk, o tyle być może selekcjoner ma nieco inne, szersze spojrzenie na naszą piłkę. Mocno za to ściskam kciuki, ale dziś kompletnie nie potrafię sobie wyobrazić jedenastki, która wybiegnie za trzy tygodnie na mecz z Czechami.