Wybór Jerzego Brzęczka na selekcjonera polskiej reprezentacji od samego początku był mocno krytykowany w polskich mediach. Wydawało się, że były trener min. Wisły Płock nie sprosta wyzwaniom przed jakimi stanął w polskiej kadrze. Postawiony przed nim cel jednak osiągnął. Wprowadził naszą drużynę do mistrzostw Europy. W kwalifikacjach biało - czerwoni wygrali osiem spotkań, jedno zremisowali i jedno przegrali. Z grupy wyszli z pierwszego miejsca mając sześć punktów przewagi nad drugą Austrią.
Brzęczek jako zawodnik w Austrii spędził blisko dwanaście lat. Jest tam dobrze pamiętany i właśnie miał okazję udzielić wywiadu dla "Tiroler Tageszeitung", w którym opowiada o nadchodzącym turnieju i krytyce, z która musiał się mierzyć. - Dużo się nauczyłem. Bycie selekcjonerem to zupełnie inny świat. Musiałem od razu zmienić filozofię treningu, ponieważ jako selekcjoner nie masz tyle czasu. Jesienią 2018 roku w Lidze Narodowej często chcieliśmy zrobić za dużo, ale wykorzystałem tę wiedzę również do rozwoju osobistego - powiedział trener.
Szkoleniowiec nie miał łatwo. Media analizowały każdy jego krok, wytykały błędy i krytykowały decyzje. Trener uważa jednak, że to go motywowało do jeszcze cięższej pracy i dodawało sił. - Krytyka była częściowo poniżej pasa i jest trudna do zrozumienia. Z drugiej strony, te trudne chwile były również dobre do wyciągnięcie właściwych wniosków i sprawiały, że stawałem się silniejszy - dodał w wywiadzie.
Przed polską kadrą mistrzostwa Europy 2020. W grupie zmierzymy się z Hiszpanią i Szwecją. Ostatniego rywala poznamy w marcu gdy zakończą się mecze barażowe do turnieju. Czy na imprezie zobaczymy Jakuba Błaszczykowskiego? Brzęczek nie wyklucza takiej opcji. Wszystko uzasadnia od zdrowia skrzydłowego Wisły Kraków. - Jeśli wyzdrowieje, to jak najbardziej tak. Oczywiście zawsze była dyskusja, gdy go powoływałem. Każdy kto zna mnie i Kubę wie, że nigdy nie zrobiliśmy nic, co by nie pomogło zespołowi - zakończył 48- latek.