Piotr Zielinski, Kazimierz Węgrzyn

i

Autor: Geert Vanden Wijngaert/AP, Michał Wielgus/Super Express

Kazimierz Węgrzyn wprost po meczu z Belgią: Nie mamy pomocników

2022-06-09 16:10

Trwa szukanie winnych, ale przede wszystkim przyczyn wysokiej porażki reprezentacji Polski w Brukseli z Belgią. – Jeśli mamy być tak rozciągnięci jak z Belgią, to budzimy nie siebie a przeciwnika – mówi „Super Expressowi” Kazimierz Węgrzyn, były reprezentant Polski, obecnie ekspert TVP Sport.

"Super Express": Po pierwszej połowie, choć też niezbyt wybitnej, nadzieje były rozbudzone.

Kazimierz Węgrzyn: Już po pierwszej połowie wynik był lepszy niż gra, bowiem w pierwszych minutach powinno być już 2:0 dla Belgii. Powiem szczerze: tego gola strzeliliśmy niespodziewanie. To był w zasadzie kunszt trzech piłkarzy: Zieliński, Szymański, Lewandowski. Belgowie pewnie byli zszokowani tym wszystkim.

- Po ostatnim meczu młodzieżówki, który przegraliśmy w Łodzi z Niemcami, i patrząc na grę Polaków z Belgią – mam wrażenie, że nie mamy piłkarzy do drugiej linii, którzy potrafiliby utrzymać się przy piłce z przeciwnikiem na plecach. Jeżeli dzisiaj jakikolwiek zespół robi pressing na Polakach, to pomocnicy dostają piłkę, odgrywają do tyłu i wtedy jest „laga” do przodu. Był taki moment w tym meczu, że Robert Lewandowski w takich sytuacjach potrafił już kiedyś machać rękoma, od pewnego czasu na szczęście już tego nie robi. To jest taka frustracja. Dzisiaj na nas jest dobry pressing i my się z tym gubimy. A niemiecka młodzieżówka? Tam było dwóch defensywnych pomocników, dwie takie „szóstki” potrafią utrzymać się przy piłce mając na plecach zawodnika, to jest podstawa.

Obrzydliwe ataki na Czesława Michniewicza. Belgowie nie mieli litości, nazwali go „trenerem mafii”

Bożydar Iwanow tuż po meczu Belgia-Polska

- Już z Walią środek bardzo zawiódł…

- Nawet Walijczycy, choć bez konsekwencji i zbyt częstego zagrożenia naszej bramki, utrzymywali się przy piłce, grając wszerz. Myślę, że ta druga linia... - bo w obronie i ofensywie sobie poradzimy - myślę, że jej nie ma. Nie mamy piłkarza w pomocy, który weźmie piłkę z przeciwnikiem na plecach, komu obrońcy nie będą bali się zagrać.

- W obronie sobie poradzimy? O ile w pierwszej połowie Jan Bednarek „kasował” wszystkie piłki, Kamil Glik był stabilny, tak w drugiej było zupełnie odwrotnie…

- Do końca się nie zgodzę z tym, że to środek obrony zawalił całą sprawę. My mieliśmy problemy z tymi prostopadłymi piłkami na pół prawe i pół lewe sektory w obronie. Takie przeszywające zagrania. Tutaj defensywni lub boczni pomocnicy powinni schodzić i asekurować i z tym sobie nie radziliśmy. Jeśli my będziemy brali odpowiedzialność za środkowych obrońców, którzy w tych momentach są w świetle bramki, to nie może tak być. Oni tam nie zejdą. Musi być asekuracja. Jeśli np. boczny obrońca schodzi do środka, to powinien w jego miejsce wskoczyć defensywny pomocnik. To są takie momenty, gdy piłka leci do końcowej linii, najtrudniejsze. Belgowie może z tego nie strzelali bramki, ale zagrożenie było wielkie. To jest fajny materiał, by przygotować się do obrony w ataku pozycyjnym.

Piłkarze nie posłuchali Michniewicza. Tego gola można było uniknąć

- W sobotę reprezentacja powinna wyjść jeszcze raz w podobnym zestawieniu personalnym? Selekcjoner Czesław Michniewicz chciał dać szansę zupełnie innym, ale być może zmieni nastawienie.

- Myślę, że musi być najlepsze zespół. Ci, którzy są w najwyższej formie. W meczu z Belgią straciliśmy gole nawet z kontrataku, gdy piłkę stracił Robert Lewandowski. Były takie gole, które przypomniały mi trochę Raków Częstochowa. Obserwując Raków, widzisz początek akcji ofensywnej, czyli pressing i po nim piłkarze wiedzą co mają robić z piłką. Powinniśmy się koncentrować na tym, by zaskoczyć rywala nie tylko z klasycznego kontrataku, czy długim podaniem. Jeżeli robimy pressing… On nie był dobry w naszym wykonaniu. My robiliśmy go tak, że Robert Lewandowski pokazywał „chodźcie za mną”, a obrona była na naszej połowie. W tym momencie to jest pożywka dla dobrego zespołu, który może tą piłkę rozegrać, bo są duże przestrzenie między formacjami. To lepiej wrócić się do koła środkowego i czekać w średnim pressingu. Dobry moment mieliśmy z Walią w drugiej połowie, jak na boisku był już Jakub Kamiński. To był prawdziwy pressing, była energia. Obojętnie, czy gramy z Argentyną czy Brazylią, to trzeba próbować. Jeśli mamy być tak rozciągnięci jak z Belgią, to budzimy nie siebie a przeciwnika. Musimy być bardzo blisko siebie, doskakiwać.

- O tym doskoku mówił w TVP Robert Lewandowski. Przykładem spóźnienia jest też gol na 4:1, gdy Leandro Trossard strzela z narożnika pola karnego w okienko bramki, mając dużo wolnego miejsca. Dokładnie na takie rozegranie rzutu rożnego uczulał piłkarzy selekcjoner Michniewicz na poniedziałkowym treningu…

- Na pewno jest fajny materiał, by to wszystko przeanalizować. Mieliśmy trochę zamazany obraz po meczu z Walijczykami, a graliśmy z rezerwami Walii. I tam to też dobrze nie wyglądało. W Brukseli szwankowały podobne elementy: utrzymanie się przy piłce, krótka gra. Tego nie mamy. Musimy zbalansować sprawy, czyli czy piłkarze z ofensywy potrafią też dobrze bronić? Bo w meczu z Holandią ok - jeden zawodnik może nie bronić, ale reszta musi umieć odbierać piłkę. Jeżeli będzie dwóch, którzy tego nie potrafią, albo robią to słabo, to nie obronimy się. Dzisiaj piłkarz nie może być jednowymiarowy. Wynik meczu z Belgią być może też jest za wysoki, bo w pewnym momencie Belgom zaczęło po prostu wszystko wychodzić. Bartłomiej Drągowski do pewnego momentu był najlepszym piłkarzem kadry, ale potem przyszły dwa gole, które obciążają jego konto.

Nagła zmiana u Roberta Lewandowskiego. Przestraszył się wojny z Bayernem? Te słowa pokazują wiele

Sonda
Czy reprezentacja Polski wyjdzie z grupy na mistrzostwach świata?
Najnowsze