Starcie z Czechami było piątym meczem Jerzego Brzęczka w roli selekcjonera reprezentacji Polski. I niestety kolejnym bez zwycięstwa. Biało-czerwoni przegrali 0:1, ale jeszcze bardziej dołujący, niż sam wynik, był styl gry naszej drużyny, która wyglądała momentami na zupełnie bezradną.
Spotkanie to niektórym kibicom przypomniało smutne czasy kadencji Waldemara Fornalika, kiedy to przegrywaliśmy nawet z teoretycznie dużo słabszymi zespołami. Ale trener starał się szukać pozytywów - Zawsze, jeżeli drużyna przegrywa, mogą być powody do niepokoju. Ale patrząc na to, jak prezentowaliśmy się w drugiej połowie, po jakim prostym błędzie straciliśmy bramkę, jestem spokojniejszy. Gra, zaangażowanie, determinacja, złość. To wszystko dziś było, w moim odczuciu to bardzo duży plus. Sprawia, że jestem pozytywnie nastawiony - powiedział na konferencji prasowej.
Jednak jedna z jego wypowiedzi szczególnie zdziwiła znajdujących się na sali dziennikarzy. Jeden z nich zadał selekcjonerowi pytanie, dlaczego wykorzystał jedynie trzy zmiany, skoro w meczach towarzyskich można przeprowadzić ich aż sześć - Nie robiliśmy zbyt wielu zmian, bo przegrywaliśmy i nie chcieliśmy tracić czasu. Z drugiej strony w grze była duża płynność - wypalił. Przed meczem co prawda sam zapowiadał, że czas testów się skończył, ale zamiast dać szansę gry kilku zmiennikom, którzy mogliby wnieść coś nowego do gry drużyny, zaufał tym, którzy byli już na boisku. I okazało się, że popełnił błąd. Inna sprawa, że na ten mecz patrzył chyba nieco przez różowe okulary, bo kibicom zgromadzonym na stadionie i przed telewizorami trudno było dostrzec tę "płynność"...