"Super Express": - W prasie pojawiły się informacje, że kiedy trener Werderu zapytał cię, co się dzieje z twoją formą, odburknąłeś, że nie macie o czym rozmawiać
Ludovic Obraniak: - Dotarło do mnie, że w Polsce znów wypisuje się bzdury na mój temat. Mam wrażenie, że niektórzy zajmują się głównie robieniem Obraniakowi czarnego PR. To żałosne. Zresztą od dawna niektórzy dziennikarze budują mój wizerunek jako kogoś kłótliwego, kogoś, kogo nikt nie lubi. Jak słyszę o tym wszystkim, o rzekomym konflikcie z trenerem, to mi się chce śmiać. Skąd polski dziennikarz może mieć informacje na ten temat, skoro ani ja, ani trener nie wypowiadaliśmy się w tej sprawie? Rozmawiałem ze szkoleniowcem kilka razy, ale prywatnie, w sytuacji, w której nikt inny nie mógł nic słyszeć. To co, ja go potajemnie nagrałem i puściłem w eter? Albo on mnie? To śmieszne.
Chelsea - Atletico. Arda Turan: Już nie raz sprawialiśmy niespodzianki
- Faktem jest jednak, że nie grasz
- Takie były wybory trenera. Ja czuję się dobrze, jestem do dyspozycji. Nie jestem szczęśliwy, bo nie gram, ale o mojej sytuacji porozmawiam po zakończeniu sezonu. Teraz najważniejsza jest drużyna. Mój interes jest na drugim miejscu, choć niektórzy dziennikarze w Polsce zawsze będą uważali, że jest odwrotnie. Nikt w Werderze niczego mi nie może zarzucić. Jestem stuprocentowym profesjonalistą i w klubie o tym wiedzą.
- No tak, ale pojawiają się sugestie, że w Werderze piłkarze cię nie lubią
- Czym się różni słaby dziennikarz od dobrego? Tym, że słaby napisze to, co mu pasuje w danym momencie. A dobry się postara, podzwoni. Jaki to problem zdobyć numer Martina Kobylańskiego czy innych piłkarzy Werderu i zapytać o relacje z Obraniakiem? Nikt nie powie, że jestem odludkiem. Mam świetne relacje z wszystkimi piłkarzami.
- Ale z językiem niemieckim kulejesz
- Kolejny dobry powód, żeby mnie atakować. Jak solidnie wziąłem się do polskiego, to można mnie krytykować za to, że odpuszczam niemiecki. To prawda, postawiłem mocno na polski, ale to nie oznacza, że piłkarze Werderu mnie nie lubią. Tu jest 6-7 narodowości, prawie każdy mówi po angielsku i nikt nie odtrąca mnie, bo nie znam niemieckiego. Stek bzdur.
- 13 maja gramy z Niemcami. Będziesz do dyspozycji selekcjonera?
- Jeśli tylko będzie mnie chciał, to oczywiście że tak. Zresztą myślę, że selekcjoner to kolejna postać, która może zaświadczyć, że zachowuję się normalnie, a nie że szukam konfliktów.
- Jesteś kolekcjonerem sztuki, a w Warszawie kilka dni temu sprzedano rysunek Picassa. To ty go kupiłeś?
- Nie, to nie ja (śmiech). Jaka była cena?
- Nieco ponad 100 tysięcy dolarów.
- To sporo.
- Dla piłkarza?
- Nawet dla piłkarza. Choć zdarzało mi się płacić więcej, ale za dzieło innego artysty. Na Picassa bym tyle nie wydał. Jego prace są często eksponowane, można je oglądać bez trudu, nie trzeba ich mieć. Nawet ostatnio w Bremie byłem na wystawie jego twórczości.